Park Gang-Du pracuje w budce z jedzeniem nad brzegiem rzeki przepływającej przez środek miasta. W trakcie wykonywania jednego z zamówień dostrzega że pod pobliskim mostem zwisa coś, co wygląda jak kokon – chwilę później ten kokon ożywa i robi rozpieprz na brzegu, na koniec porywając córkę Parka. Niewiadomo, czym jest stwór, ani gdzie uciekł. Rząd ześwirował i odizolował świadków tego wydarzenia twierdząc, że zostali zarażeni wirusem. Jaja się zaczynają, gdy Park odbiera telefon... od własnej córki.
Pamiętam, jak 3 lata temu Pietras nie wiedział co zrobić z tym filmem – czy traktować to jako pełnoprawny horror, który spieprzono, czy jako świetną parodię horroru – i summa sumarum dał 5. Jakkolwiek to brzmi, okazuje się mieć pokrycie w rzeczywistości.
Z jednej strony po świetnej scenie nad brzegiem rzeki (dzikie susy, bitwa między autobusami, wcześniej jeszcze szarża do zatkanego ludźmi baraku...) następuje coś, co mogło być tylko żartem filmowym – czyli żałoba po ofiarach ataku potwora, w szczególności córki Parka. I nie piszę teraz tylko o tym, jak się tarzali po podłodze – ale o to genialne zbliżenie na zdjęcie z roześmianą Hyun-seo. Beka na maksa.
Takich scen jest kilka (rzut butelką na koniec – spadłem z krzesła), ale to są raczej postoje w tej historii. Ale czym tak naprawdę jest ta historia? Poszukiwaniem córki przez rodzinę? A co z rządem? W tle odbywają się jakieś demonstracje. Nie wiem też, co jako widz miałem zrobić z rewelacjami nt wirusa. Ostatecznie, zawężono tę historię tylko poszukiwania – pobocze jednak nadal zostaje, i nie wiem co z nim zrobić.
Ale tak czy inaczej – jest to historia na pewno klimatyczna (dominują ciemniejsze kolory, deszcz). Jest dobry nastrój i ładne efekty specjalne (choćby tytułowy potwór i jego świetna animacja!). A te pobocza to nawet nie przeszkadzają. Tylko co zrobić z tym humorem?
6/10
Właśnie, ja się ciągle zastanawiam, czy te wszystkie absurdalne i przesadzone sceny były celowe. Chciałabym wiedzieć, że tak, że to trochę taki Monty Python albo coś w tym stylu. Niestety nie umiem sobie tego w żaden sposób określić. Ten film to zlepek ciężkich, przytłaczających i momentami przerażających scen z typowo parodiowymi przerywnikami, kurcze, sama nie wiem... Na pewno ciekawa pozycja, a zdjęcia świetne. Coś takiego, że się pamięta, oj tak :-) Ale ja nie umiem go jeszcze ocenić... Może trzeba obejrzeć jeszcze raz!