Są zarzuty dla scenrzystów i realizatorów "HL",że historia jest żywym odzwierciedleniem życia i służby prawdziwego szefa jednostki saperskiej w Iraku i że człowiek ten-o włąśnie takim stylu wykonywania służby-jak i incydentów z wojny w Iraku-ten człowiek-ze swoimi pomocnikami-istnieje naprawdę i nie jest to postać fikcyjna..Rozpętuje się burza nad "HL"-realizatorów zamierzają pozwać do sądu..Nie pamiętam,czy na końcu filmu była notka"o wszystkich postaciach i zdarzeniach-"fikcyjnych""-ale..ktoś się musi czuć bardzo zagrożony ewentualną stratą statuetki-że rozpętuje taką kampanię niemal przeddzień rozdania nagród..Dla mnie w minionym roku bardzo mocno zaistniały dwa filmy-właśnie "HL"-z przesłąniem-nie tyle już niesamowitej pracy sapera-i to właśnie TEGO sapera-nie wahającego się przed żadnym ryzykiem;zboczonego w tym..pokonywaniu ..śmierci,której gołymi palcami grzebie w bebechach-i zbiera potem te..zabawki,którymi chciała go..oszukać i omamić-ale o niejakim kalectwie,jakiemu został poddany ten człowiek-który na nic;na żadne przejawy normalnego życia;na radość z rodziny i dziecka-nie potrafi już patrzeć inaczej,jak przez pryzmat tego,co się dzieje TAM!-daleko;gdzie toczy się wojna..Jest to tak silne,że..przywołuje go ta wojna;on już bez życia według jej prawideł..nie czuje się szczęśliwy i nie potrafi żyć..I w tym momencie.odkrywa się..potworne na wojnę oskarżenie-jakimi kalekami wracają STAMTĄD-o ile wracają-młodzi mężczyżni..i co będą w sobie nosić do końca życia..czy będą potrafili dalej być mężami;ojcami rodzin;synami?..Drugi taki film,który bardzo pasuje do tej tematyki-to "Droga powrotna" ze świetną rola Kevina Bacona-spojrzenie na ten sam niemal temat-niemal z drugiego bieguna;oficer,zasłużony w wojnie o Kuwejt-o ile pamiętam-unikający wyjazdu na wojnę w Iraku-i jego przemyślenia w czasie wykonywania zadania przekazania ciała poległego młodego żołnierza -rodzinie w głębi Stanów..Tu jest link do artykułu o burzy nad "HL":
latimesblogs.latimes.com/the_big_picture/
Drugim filmem,który uważam za pewną wygraną -"nieanglojęzyczną"bez żadnych zdań-jest znakomita "Biała wstążka"..lecz tu..nie miejsce ,by pisać o tym filmie..W zeszłym roku nominowany do Oscara Robert Downey JR -na wieść o nominacji za drugoplanową rolę w "Tropic Thunder"powiedział że stoickim spokojem,godnym planu,na którym akurat się znajdował-"Sherlocka Holmes'a"-że.."Oskary..to proces polityczny..."..Nic dodać-nic ująć..10 filmów nominowanych-to dla mnie chore-ale..może jeśli tyle się filmów kręci??Wiadomo,ze.."lepsze jest wrogiem dobrego"..i tak to się chyba skończy..Pozdrawiam!
Nie bardzo rozumiem dlaczego 10 noinacji za film roku miałoby byc "chore". Po pierwsze dlatego, że kiedyś już przeciez tak było (ale dawno), po drugie zaś dlatego, że przeciez te "dodatkowe" 5 filmów nie zostało wzięte z sufitu, lecz są to filmy docenione w paru innych kategoriach. Innymi słowy zamiast top 5 mamy top 10 - co to tak naprawdę zmienia. Tyle jedynie, że na 5 więcej plakatach (lub okładkach DVD) pojawi się napis "Nominacja - Najlepszy film"... Jakośc tych filmów przez to się bynajmniej nie zmieni.