7,3 102 tys. ocen
7,3 10 1 102298
7,2 42 krytyków
The Hurt Locker. W pułapce wojny
powrót do forum filmu The Hurt Locker. W pułapce wojny

Mocne 7.

ocenił(a) film na 7

Całkiem fajnie się oglądało, ale przeszkadza sporo głupich scen.
Płonącego samochodu gaśnicą nie ugasisz, wiem z doświadczenia. Saper ubrany w nowożytną zbrojeę porusza beztrosko ponad 100 kg żelastwa i materiałów wybuchowych(x pocisków 122 lun 152mm).
Nie bądźmy śmieszni, trochę krwi nie sprawi problemu takiej armacie, popularny kałach czy SWD nie z takimi "przeciwnościami" sobie radzą.
Kilka innych też by się znalazło, nie w tym jednak rzecz.
Film jest dobry ale na oskary nie zasługuje i bez żadnej złośliwości mogę stwierdzić, że Bękarty czy nawet tak znienawidzony przez co poniektórych Avatr są mocniejszymi kandydatami.
Na koniec, staram się nie wnikać w politykę i słuszność bądź jej brak ale czy można się do końca solidaryzować z amerykańską armią w Iraku.
Ktoś tych ludzi tam wysłał, walczą bo im kazano, taki zawód. Afganistan można bez większych problemów podpiąć pod obronę własnych obywateli, choć u podstaw wszystkiego stoi CIA i KGB oraz "Wielka Szachownica" (polecam autora, mądry człowiek).
Irak to na wskroś brudna wojna, brudna od ropy, dolarów, powiązań biznesowo-rodzinnych. Próby gloryfikacji czegokolwiek z nią związanego
uważam za niesmaczne propagandowe nadużycie i "łatwiznę" dużo gorszą niż Cameronowa w Avatarze. To jednak śliski temat i kontynuacja była by tylko paradą domysłów i plotek. Fakty jednak mówią za siebie, legendarnej broni nikt do tej pory nie znalazł. Sam George zapytany o to stwierdził iż i tak nie ma to znaczenia, daje do myślenia. Osamę wychodowali dwaj "mistrzowie szachownicy" i do tej pory dziwnym trafem hasa na swoim wielbłądzie gdzieś po pustkowiach, Saddam zupełnym zbiegem okoliczności tyle szczęścia nie miał...

p.s Najbardziej podobała mi się scena ze snajperem i sama końcówka filmu.

ocenił(a) film na 8
akula2

I po co wyjeżdżasz od razu z tą polityką? Film przecież jest od niej wolny. Nie ma tu zastanawiania się czy "nasi chłopcy" są tam słusznie, czy nie, dlaczego, w imię czyich interesów itd. Racja - ktoś ich tam wysłał i wykonują swój zawód. I ten film pokazuje "tylko" na czym ta praca polega i z czym się wiąże. Pokazuje prostych żołnierzy, z którymi właśnie jak najbardziej można się solidaryzować. To nie jest film o Bushu czy Rumsfeldzie, o broni masowego rażenia, o ropie i o wielkiej polityce. To film o zwykłych ludziach, rzuconych w ekstremalne warunki, którzy wykonują cholernie niebezpieczne zadania, muszą radzić sobie z nieludzkim stresem, strachem, odpowiedzialnością. Niektórych to przerasta i pękają, niektórzy z kolei uzależniają się od ryzyka, adrenaliny, wojna staje się dla nich jedyną rzeczywistością, w jakiej potrafią się odnaleźć. Film kapitalnie to pokazuje - bez rozdzierających scen, bez przerysownych emocji (świetne są momenty, w których James jest już w domu po zakończonej misji i przerasta go normalne życie i zwyczajne, codzienne obowiązki).
Jak dla mnie film bardzo dobry - mocny, poruszający, trzymający w napięciu, znakomicie zagrany. Może nie mówi wiele nowego o wojnie, ale robi to w sposób interesujący. 8/10

ocenił(a) film na 7
Dwight_

Bo w pewnych tematach smrodu nie unikniesz. "Irak" to smród i wszystko z nim związane jest tym smrodem naznaczone, intencje autora nie mają najmniejszego znaczenia.

ocenił(a) film na 8
akula2

Mam rozumieć, że ci zwykli, szarzy żołnierze, którzy często pewnie nie wiedzą w ogóle za bardzo po co i o co walczą, to też według ciebie "smród"? Nie obraź się, ale to jakieś bzdury... To nie jest "ich" wojna. To ich obowiązek, który muszą wypełnić z narażeniem życia, czy im się to podoba czy nie. Sorry, ale jeśli ktoś nie potrafi rozgraniczyć wielkiej polityki od "okopowej" rzeczywistości, w którą zostali rzuceni ci ludzie, to albo w zacietrzewieniu zatracił zdolność trzeźwego spojrzenia na problem, albo sam uprawia bardzo brzydko pachnącą politykę...

ocenił(a) film na 7
Dwight_

„W Dolinie Elah”, „Pełny Magazynek”, „Szeregowiec Ryan” „Na Zachodzie Bez Zmian”, nawet nie próbowałbym postawić między nimi „Lockera”

Cztery różne wojny a mianowników wspólnych znajdziesz wiele. Książka „Na Zachodzie...” to wręcz arcydzieło gatunku wojennego, pięknie opisuje jak wojna obraca w pył ideały i ludzi.
Zacietrzewienie ? :). Wybacz ale chyba raczysz żartować. Moim zdaniem na niektóre tematy trzeba patrzeć w nieco szerszym spektrum i wojna w Iraku do nich właśnie należy.
Masz rację film opisuje tych biednych ludzi którzy dzień w dziń walczą z dylematami moralnymi zabójca-obrońca. Tylko problem w tym, że nie do końca rzetelnie. Oceniłem film na mocne 7 tylko dlatego, że kręciła go kobieta, gdybyśmy mieli do czynienia z panem Bigelow to 6-tka była by wszystkim co mogę dać.
A treraz mała pobudka, otwórz oczy i wstukaj na google.com kilka haseł. A wtedy realia Iraku i bajka w filmie pani Bigelow zaczną się rozmijać dramatycznie.

Hummer albo APC, ckm 0,5 cala, trzęsąca się kamera, godzina 11, godzina 11. W oddali jakiś samochód w nim jacyś ludzie, kule 0,5 cala nie pozostawiły złudzeń... zero pytań... brak wrogiego ostrzału, tak na wszelki wypadek...
Super Cobra, Apache może Predator, punkciki termiczne, z opisu wiemy, że to terroryści, Hellfire leci „fire in the hole” nazwa dostawcy mówi sama za siebie. Co kilka dni „tragiczna pomyłka wojsk koalocji, NATO, USA”. Ależ się przejmują opinią „tubylców” prawie jak Wiśniowiecki na kresach xxx lat temu . Gdzie draw rąbom tam wióry lecą, brutalna prawda wojny ale nadaje ona zupełnie inną wagę „tragedii” pociągających za spust.
Miasto nocą rozświetlane przez zapierające dech w piersiach eksplozje pocisków fosforowych, szkoda tylko, że po kilku tygodniach świat obiegły zdjęcia zwykłych ludzi i małych i większych, płci obojga spalonych w fosforowym piekle, no ale tam mieli być terroryści i pewnie byli tylko nie sami...
Mało? No to jeszcze lecimy. Abramsy i Bradleye rozjeżdżające gąsienicami ludzkie zwłoki, żołnierze bezczeszczący je dla „filmiku do kolekcji”, ale zaraz, zaraz przecież u pani Bigelow inaczej mówili...

Wojna to piekło i zasady w niej obowiązują tylko jak masz CNN za plecami a i tak komuś się zdarzyło dobić rannego przed kamerami. Jeżeli powody bądź idee stojące za nadmienioną są na tyle ważne i celowe to może zmyją z żołnierza „bród” a odwadze nadadzą kolor purpury, w Iraku jest dużo bródu i detergentów jak na lekarstwo, więc ciszej nad ta trumną. Tam giną dzień w dzień dziesiątki osób w skali roku dziesiątki tysięcy, znajdą się tematy lepsze aniżeli przeżycia emocjonalne, uzależnienie bądż załamanie amerykańskiego żołnierza... Mimo, że mam bardzo sprecyzowane poglądy na ten temat byłem zdolny do kroku w tył i oceny nader obiektywnej 7 - to film dobry, potrafiłem docenić wynik jaki osiągneła pani Bigelow w swojej pracy. A ty co, a ty jak dzieciak co to się zachłysnoł bohaterskim saperem zakładasz „klapki” i bredzisz, że to nie ich, oni nawet nie wiedzą. Jeżeli nie jesteś w stanie zrozumieć czegoś, bądż nie masz na ten temat nic do powiedzenia to sie lepiej nie odzywaj, przynajmniej nie rozwiejesz wpątpliwości.
Niestety uczestnictwo w niektórych przedsięwzięciach chwały nie przynosi a jeżeli dodamy do tego nader „optymistyczne” podejście reżyserki do podjętego tematu to nie jestem w stanie odzielić filmu od polityki, nawet jeżeli jakikolwiek manifest nie był w nim brany pod uwagę. Zgoda co do żołnierzy, pamiętaj jednak, sami wstąpili do armii, armii mocarstwa uwikłanego w wiele spraw i muszą byc przygotowani na to, że kiedyś ktoś ich wyśle do boju tylko dlatego, że jakiś pan na górze tak postanowił.
Jakby to Rezun ujął masz problem z oceną sytuacji to zmiń skalę na dużo mniejszą lub dużo większą. Ekstremalnie rzecz ujmując jeżeli pogrzebiemy w ludzkich tragediach to w szeregach wehrmachtu znajdziesz ich wiele ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie w kontekście całości? (nadużycie ale obrazuje o co mi chodzi)

ocenił(a) film na 8
akula2

Rozpisałeś się i po co? Pewnie masz w kilku punktach rację, ale cały ten twój antywojenny pean to wrzucanie wszystkiego do jednego wora. Tak, wojna to piekło, giną na niej niewinni ludzie. Znamy to już. Tylko ta rzeczywistość jest trochę bardziej złożona. I ludzie też są bardzo różni - nawet na wojnie, którą oceniasz jako brudną. Nawet tam, nawet po "złej" stronie są ludzie, którzy znaleźli się tam z bardzo różnych powodów, które nie tobie oceniać i którzy nie przystają do twojego skrzywionego wyobrażenia o armii psychopatów, którzy poszli do woja, żeby sobie bezkarnie postrzelać do cywilów...
Nie ja tu mam problem z oceną sytuacji. Ja widzę różne odcienie rzeczywistości i różne twarze wojny. Dla mnie opowieść o kilku zwyczajnych kolesiach, rzuconych w te ekstremalne warunki, którzy próbują po prostu robić co do nich należy i przeżyć, ma znaczenie i ma wartość. Tak samo jak ma je opowieść o tragedii zwykłego żołnierza Wehrmachtu. Dla ciebie to, po której ktoś jest stronie w tym czy innym konflikcie najwyraźniej rzutuje na to, w jakim świetle go to stawia jako jednostkę ludzką. A to już jest zwykła propaganda.

ocenił(a) film na 7
Dwight_

Zgadzam się – chyba nie za bardzo jest dal kogo...
„I ludzie też są bardzo różni - nawet na wojnie, którą oceniasz jako brudną” – tak masz rację, a swoją drogą jak ty ją oceniasz (brud u zwykłe ale byka strzeliłem)

„Ale cały ten twój antywojenny pean to wrzucanie wszystkiego do jednego wora”,
„Ja widzę różne odcienie rzeczywistości i różne twarze wojny”
Czytanie a rozumienie to jak widzimy dwie różne kwestie. Widzę cały wachlarz odcieni szarości tylko tych jasnych jakoś nie dostrzegam... „Locker” jeżeli porównamy go z rzeczywistością jest niestety swego rodzaju pobożnym życzeniem autorki. Taksówkarz dostał by kulkę w łeb, wielce prawdopodobne, że człowiek z bombą też. Im brutalniejszy konflikt tym więcej „prewencji” i z jednej i z drugiej strony. W końcu każdy boi się o własne życie i ceni je wyżej niż potecjalnego wroga.

„którzy nie przystają do twojego skrzywionego wyobrażenia o armii psychopatów, którzy poszli do woja, żeby sobie bezkarnie postrzelać do cywilów...” Albo prowokujesz, albo uprawiasz demagogię, ewentualnie coś jest nie tak z twoim centralnym układem nerwowym. Po tym jak niepotrzebne skreślisz zacytuj mi choć jedno zdanie z mojej wypowiedzi na podstawie którego doszedłeś do takiego wniosku. Problemy ze zrozumieniem czytanego tekstu? Czy przypadkiem chlapnąłeś swoją własną opinię mi ja przypisując?

„Dla ciebie to, po której ktoś jest stronie w tym czy innym konflikcie najwyraźniej rzutuje na to, w jakim świetle go to stawia jako jednostkę ludzką. A to już jest zwykła propaganda.” Całkowicie źle mnie rozumiesz. Nie oceniam ludzi, oceniam sytuację. Dla mnie tragizm żołnierza ma sie nijak do tragizmu cywilnych ofiar konfliktu. Zwykły człowiek nie wybiera jak zginie, żołnierz niejako dokonał wyboru i musi się liczyć z jego konsekwencjami. Tak samo jak strażak, górnik czy policjant. Masz miecz w ręku, licz się z tym, że kiedyś przyjdzie ci go użyć (nikt ci nie da gwarancji szczytnego celu) bądź od niego zginąć.
Film do mnie nie trafia. Moim zdaniem amerykański żołnierz w Iraku to mimo wszystko jeden z ostatnich „beneficjentów” ewentualnej empatii czy zrozumienia i to jakim jest człowiekiem nie ma w tej konkretnej sytuacji kluczowego znaczenia. Po prostu inni mają pierszeństwo.

p.s Historią i techniką wojskową interesuję sie od podstawówki a już nie taki młody jestem, dwoje członków mojej rodziny walczyło w najkrwawszej z wojen więc wierz mi lub nie ale znam lepiej twarz tej „pani” aniżeli ty.

ocenił(a) film na 8
akula2

Witam, sorry że odpisuję z opóźnieniem:

"tak masz rację, a swoją drogą jak ty ją oceniasz"

Wojnę w Iraku? Nie najlepiej, choć może z innych powodów niż ty. Otóż na początku popierałem interwencję, nawet przyjmując, że tłumaczenia o broni masowego rażenia były mętne i naciągane, nawet przyjmując, że wojna ta posłużyła interesom wpływowych ludzi w Waszyngtonie. Po prostu popierałem usunięcie reżimu Husajna, wciąż uważam, że świat bez niego jest troszkę lepszy. Jednak polityka Amerykanów w Iraku i nieudolna "misja stabilizacyjna" przestały mi się podobać. Okazało się, że nikt tam nie miał planu "co dalej" i tym samym błyskawiczna wojna, która miała tylko usunąć Saddama przerodziła się w to, co znamy.

Co do "pobożnych życzeń" - przykłady, które podałeś można wyjaśnić i bez pobożnych życzeń. Tak, wojna jest brutalna, ale to nie znaczy, że bądź co bądź zawodowi żołnierze panikują w każdej sytuacji i strzelają do wszystkiego, co się rusza bez ostrzeżenia. Niewątpliwie i takie przypadki się zdarzają, ale to nie powód, by negować od razu to, co widzieliśmy w tych kilku scenach na filmie. Poza tym to jednak film i nawet jeśli coś wydaje się trochę naciagane, to służy tu także innym celom, niż tylko zapis wydarzeń z frontu, np. służy charakterystyce bohaterów, ma funkcje dramaturgiczne, itp.

"zacytuj mi choć jedno zdanie z mojej wypowiedzi na podstawie którego doszedłeś do takiego wniosku."

To chyba ty pisałeś o "rozjeżdżaniu gąsienicami ludzkich zwłok", o "żołnierzach bezczeszczących je dla „filmiku do kolekcji”", o "dobijaniu rannych przed kamerami".

"Dla mnie tragizm żołnierza ma sie nijak do tragizmu cywilnych ofiar konfliktu."

Cóż, mogę się co do zasady zgodzić, że najważniejszymi ofiarami tej, jak i zresztą każdej innej wojny, są niewinni cywile. Ale wcale nie uważam, by z tego powodu nie warto robić filmu o innych uczestnikach tych wydarzeń i opowiadać o nich z ich punktu widzenia. To w końcu film, dzieło artystyczne, a nie manifest polityczny. A twórca ma prawo poszukiwać takich tematów i takich dróg do jego ujęcia, jakie mu najbardziej odpowiadają i jakie uzna za ciekawe. Tym bardziej, że przecież reżyserka nie zapomina przy tym o faktach, nie wypacza obrazu tej wojny. Po prostu uznała, że warto pokazać też taki jej aspekt. I - jeśli film ma wywrzeć wrażenie na widzach, zmusić ich do zastanowienia się nad tym, co obejrzeli - to być może był to właściwy wybór, bo trafi do najważniejszych - z jej perspektywy - odbiorców tego przekazu. Właśnie dlatego, że opowiada o tej wojnie z bliskiego im punktu widzenia.

p.s. Nie znasz mnie, więc co uprawnia cię do twierdzenia, że znasz się na czymś lepiej ode mnie? Dla twojej wiadomości - historią również się interesuję i również miałem w rodzinie kogoś, kto walczył na wojnie, a także osoby, które doświadczyły jej na własnej skórze i mogły mi wiele opowiedzieć. I co z tego wynika?

ocenił(a) film na 7
Dwight_

Spoko, to nie wyścigi.

Wybacz, bądźmy konsekwentni. Jeżeli zamietliśmy pod dywan niewygodne dla nas fakty i powody, zastępując je szczytnymi ideami obalenia dyktatora-ludobójcy, szerzenia demokracji to niestety mamy na świecie dużo gorsze miejsca aniżeli Irak Husajna A.D. 2003, tylko ropy tam nie ma a i „grzyba zasadzić” mogą. Jestem zwolennikiem prawdy a w tym konkretnym przypadku jest nią geopolityka, biznes i ropa. Zgodzę się jak najbardziej, że świat bez Saddama jest odrobinę lepszy, ale o ile byłby lepszy bez Kima, birmańskich hunt wojskowych, „notabli” w Khartoumie i wielu innych. Jeden z głowy, tylko nie dorabiajmy do tego ideologii. Brak planu co dalej mówi sam za siebie.

Proszę cię... Jeżeli ludzie dotknięci wojną opowiadali ci o niej, jeżeli interesujesz się historią a przede wszystkim tą wojenną, to pozostawmy te sceny tam gdzie ich miejsce czyli w dziale fantasy. Nie będę się rozpisywał, ale jeszcze nigdy nie słyszałem o przypadku próby rozbrojenia bomby na żywym jej nosicielu w warunkach „frontowych”, nigdy, przenigdy. Próba taranowania wojskowej zapory w bezpośredniej strefie wojny zakończyłaby sie tragicznie dla taranującego ponieważ ludzie których by taranował są wyszkoleni i nie zaryzykują pomyłki w tak jednoznacznej sytuacji. Tu jednak nie mogę być tego pewien do końca gdyż takie przypadki może i miały miejsce, procent za dużo, promil bliżej.
Jeżeli mówimy o celowym przerysowaniu dla lepszego skontrastowania bohaterów filmu, no to temat zamykamy. Tylko po co przerysowywać i bez tego można nakręcić dobre kino.

Nie bądź śmieszny. Dobrze wiesz dlaczego je zacytowałem, są one powiązane bezpośrednio z filmem i wiarygodnością realiów w nim pokazanych.
Takich scen znajdziesz całą masę. Dla kontrastu znajdź mi proszę choć notkę w gazecie, króciutki opis sytuacji ala „Locker”. Gdyby takowe istniały były by wspaniłym materiałem propagandowym i czytalibyśmy o nich na pierwszych stronach.
Wykres słupkowy w excelu, dwie „skrajne” wartości(humanitaryzm-zrozumienie, brud), pomiędzy nimi szara masa zdarzeń, skrajny brudny kawałek dużo większy aniżeli skrajny czysty, prościej się juz nie da.
Jeżeli to jest twoje tłumaczenie to skłaniam się do opcji 1/2 ewentualnie czytania ze zrozumieniem.

Tak, ogólnie zgodzę się tu z tobą. Z tym wypaczanim to jednak nie był bym do końca taki pewien. Myśle, że słowo wypaczenie jest za mocne, ale pobożne życzenia już nie. To co stoi po stronie reżyserki to fakt iż opowiada ona historę konkretnego żołnierza, jednostki i nikt nie jest w stanie
zanegować jego działań, on mógł tak postępować i tyle.
Owszem, jak przyjmiemy, że to tylko przerysowanie dla potrzeb filmu to jak już pisałem temat się kończy, ale i film stawia to w nieco innym gorszym świetle.


p.s Nie znam cię, ale to jak piszemy i przede wszystkim co piszemy dużo mówi o nas samych. I na podstawie tego wiele można wywnioskować. Teksty w stylu „antywojenny pean”, „giną na niej niewinni ludzie. Znamy to już” to przejście do następnego akapitu, z lekką dozą ironii. Człowiek który posiada bagaż wiedzy na temat wojny, słyszał o nie od najbliższych którzy fizycznie brali w niej udział tak by nie napisał. A poza tym zwykły rachunek prawdopodobieństwa pozwala mi mniemać, że na ten temat wiem więcej (ryzyko, ale lubię je podejmować : )) Zawsze możemy podyskutować o tym, tylko w racjonalnych odstępach czasu, internet i google nawet z ignoranta zrobią speca (broń cię Boże nie doszukuj się jakichkolwiek aluzji, taka wolna myśl). A tak na koniec, to moim prywatnym zdaniem „Locker” na pasjonacie wrażenia nie wywrze i tyle.

p.s 2 Ty zapoczątkowałęś wzajemne zwracanie się z małej litery (nie ładnie), ja je pociągnąłem (nie ładnie), myślę że powinniśmy to zakończyć, chyba, że według Ciebie (poświęcę się i pierwszy wyciągnę rękę : )) nasza dyskusja poziomem odpowiada małej literze.

ocenił(a) film na 8
akula2

Ja rozumiem, że akula2 jest pasjonatem i historię wojenną ma w jednym palcu, ale film rządzi się swoimi prawami.

I po pierwsze, film nawet nie tyka polityki.

"Bo w pewnych tematach smrodu nie unikniesz. "Irak" to smród i wszystko z nim związane jest tym smrodem naznaczone, intencje autora nie mają najmniejszego znaczenia."

Intencje autora jak najbardziej mają znaczenie i smrodu można uniknąć, co się właśnie Bigelow udało. Oczywiście, film opowiada o Iraku i nie da się uniknąć pozafilmowych kontekstów, ale trzeba umieć je oddzielić od samego obrazu.

Po drugie - jako, że film rządzi się własnymi prawami, oczywistym jest, że mnóstwo scen jest naciąganych i w jakiś sposób niezgodnych z rzeczywistością. W każdym filmie. Chociaż rozumiem, dlaczego wytykasz błędy rzeczowe.

"Jeżeli mówimy o celowym przerysowaniu dla lepszego skontrastowania bohaterów filmu, no to temat zamykamy. Tylko po co przerysowywać i bez tego można nakręcić dobre kino."

No właśnie:D Piszesz dużo i mądrze i chylę czoła przed Twoją wiedzą, ale nijak ma się to do filmu. Lepiej zamknąć temat, bo nie piszesz o kinie (zwłaszcza utwierdza mnie w tym przekonaniu pytanie - tylko po co przerysowywać?). Nie wiem czy w ogóle nie rozumiesz kina, czy po prostu w przypadku "Hurt Lockera", wiedza o wojnie w Iraku i uprzedzenia, wygrały z czuciem kina.

ocenił(a) film na 7
voagar

No nieeeee tu mi pojechałeś nieźle z tym rozumieniem kina :). Ogólnie zgodzę się z Twoim postem, może poza jednym palcem (lekka ironia chyba :)) bo tym to nawet 99 letni profesor pochwalić sie nie może.
Błędy rzeczowe takiemu filmowi wytykać trzeba bo robiony jest on z myślą „wrzucenia” nas w sam środek działań niejako za ramię głównego bohatera. Skoro tak to musimy to poczuć i poczuć tak jak jest na prawdę. Nie zrozumiemy co przeżywa i z czym boryka się ów saper jeżeli nie „liźniemy” reliów w jakich się obraca.
Mimo wszystko dałem 7, więc chyba jednak potrafię się zdystansować : ), „ wiedza o wojnie w Iraku i uprzedzenia, wygrały z czuciem kina.” trochę chyba tak, ale tylko trochę : ). Zgodzę się, że czasem nie na temat, ale jakoś nie potrafię całkowicie zignorować czegoś co siedzi gdzieś tam w szarych komórkach i krzyczy na widok niektórych scen : ) .
Na koniec, o ile ogólnie w kinie przerysowanie jest jak najbardziej potrzebne o tyle w batalistycznym, wojennym nie. Samo życie i prawdziwe wydarzenia dostarczają tak niesamowitych i surrealistycznych tematów iż ze względu na swego rodzaju „poprawność polityczną” bądź dobry smak nigdy nie ujrzymy ich na ekranie.

ocenił(a) film na 8
akula2

Witam,

Zacznę od końca - pisanie do Ciebie z małej litery nie było absolutnie oznaką braku szacunku, czy czymś podobnym. Wynika to tylko z mojego lenistwa, z czego absolutnie nie jestem dumny :/ Na ogół staram się przestrzegać zasad pisowni, ale w tym jednym sobie akurat odpuściłem. Także przepraszam, jeśli poczułeś się tym urażony. Od teraz będę pisał jak należy :)

Okej, a jeśli chodzi o meritum:

Co do wojny w Iraku, to i ja nie jestem jej fanem, a im dłużej trwa tym mniej mi się podoba, jednak gwoli wyjaśnienia - nie próbuję wcale dorabiać filozofii do, skądinąd pozytywnego usunięcia faktu dyktatora. Wiem, że był to pretekst, wiem, że byli i są gorsi od niego, ale nie znaczy to wcale, że nie cieszę się, że imć Saddam skończył jak skończył... Oczywiście strona amerykańska dorabiała i będzie dalej dorabiać filozofię, bo takie "prawo" toczących wojnę (także drugiej strony). Propaganda nie jest współczesnym wynalazkiem.

Sceny, które tak Cię oburzają, na pewno są - jak już podkreślałem - pewnym przegięciem. Nie znaczy to, że nie mogły się zdarzyć, ale pewnie jest to mniej prawdopodobne, niż np. rozwalenie kierowcy na miejscu, podobnie jak "faceta-bomby". Ale powtarzam - to jest film, a więc może pewne rzeczy przerysować dla lepszego efektu. I nie jest to absolutnie słabość filmu, jak starasz się dowieść, bo nie aspiruje on przecież do miana dokumentu, ani telewizyjnego reportażu (choć miejscami formę taką stosuje), tylko jest wizją jego twórców. Filmy - nawet te najwierniej trzymające się realiów - mają to do siebie, że pewne rzeczy naginają, przeinaczają. Tak było, jest i będzie. Nie jest to ani "złe" ani "dobre". Jest po prostu elementem konwencji. I jest to tak oczywiste, że aż nie wiem po co o tym w ogóle dyskutujemy... Akurat te sceny pozwalają ukazać to, na czym reżyserce najbardziej zależało, czyli zharataną psychikę głównego bohatera. I spełniają swoje zadanie. To najważniejsze.

Akapitu 3. szczerze powiem, nie rozumiem... Tzn. zgubiłem się już do czego się konkretnie odnosi i o co Ci w nim chodzi. Jeśli możesz tak bardziej "po chłopsku", będę wdzięczny.

Owszem, reżyserka opowiada historię konkretnego żołnierza (tzn. w ogóle to kilku, ale wiadomo kto jest tu najważniejszy) dlatego dziwi mnie fakt, że tak uporczywie starasz się przyłożyć ów film do jakiegoś ogólnego obrazu, do ogólnych prawideł wojny, albo wręcz do faktycznego jej przebiegu, kontekstu geopolitycznego itd. To nie są kwestie, które są tu najważniejsze. Tak na dobrą sprawę, to w ogóle nie leżą w orbicie zainteresowań reżyserki. Ty zaś oceniasz go przez pryzmat tego wszystkiego, czego Tobie tu zabrakło. Trochę to nie fair - wytykać filmowi, że jest o czymś, a nie o czymś innym, co Ty byś wolał...

Mam w ogóle wrażenie, że - o czym wspomniał zresztą mój przedmówca - nie potrafisz, czy też nie chcesz - oddzielić filmu od autentycznej wojny i tego, jak ją oceniasz, jaki masz do niej stosunek. Utwierdza mnie w tym przekonaniu ten fragment Twojego posta: "Teksty w stylu „antywojenny pean”, „giną na niej niewinni ludzie. Znamy to już” to przejście do następnego akapitu, z lekką dozą ironii. Człowiek który posiada bagaż wiedzy na temat wojny, słyszał o nie od najbliższych którzy fizycznie brali w niej udział tak by nie napisał." Pewnie gdybym mówił o rzeczywistości, o prawdziwej wojnie, można by to uznać za cynizm i brak empatii. Ale ja piszę o ujęciu tematu wojny w filmie - tym konkretnym, czy też filmach ogólnie. Trzeba się zdobyć na odrobinę dystansu. Nie znaczy to, że nie obchodzą mnie cywilne ofiary konfliktów, ich cierpienie i tragedie. Wręcz przeciwnie. Ale to nie znaczy, że jeśli tego nie zobaczę w jakimś filmie wojennym, to ten film jest słabszy, ułomny, niepełny. Nie, bo jest to przywilej filmu i jego twórcy, że może pokazać tylko wybrany fragment opisywanej rzeczywistości. Akurat "The Hurt Locker" opowiada głównie o uzależnieniu od wojny i ogólnie o wpływie wojennych przeżyć na jej uczestników. Trudno, by opowiadał o tym na przykładzie losów cywilnych ofiar konfliktu, bo niby w jaki sposób? I nie uważam też, że trzeba by ten aspekt podkreślać czy eksponować dla zasady, by "sprawiedliwości stało się zadość". Autorka skupiła się na konkretnym, interesującym ją aspekcie przeżyć żołnierza na froncie. Bez analizy całego tła wojny, bez roztrząsania po której stronie też żołnierz walczy i czy w związku z tym ma mniejsze, czy większe prawo do tego, bo opowiedzieć jego historię... Takie rozważania to już polityka. A w tym filmie polityki na szczęście nie ma.

Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 7
Dwight_

Dobra, zgodzę się, może rzeczywiście oceniam film z pryzmatu tego czego w nim nie widziałem. Pozostanę jednak przy pobożnych życzeniach : ). Temat trzeciego akapitu tyczy się scen z filmu, w moim zamyśle konfrontowałem to co zobaczyliśmy w filmie z wieloma dostępnymi w internecie amatorskimi nagraniami. Miałem na myśli to, że pani Bigelow użyła nieco „abstrakcyjnych” domniemanych sytuacji z tego „jasnego skrajnego słupka”, ignorując nieco resztę.

A z tą małą literą to tylko takie małe spostrzeżenie. Bez żandych podtekstów : )

ocenił(a) film na 8
akula2

Zgadzam się - dokonała wyboru pewnych aspektów opisywanej rzeczywistości, ale uważam, że jak najbardziej miała do tego prawo, bo jej film nie aspiruje do miana analizy tej wojny, nie stara się pokazać jej z jakiegoś ogólnego, szerszego punktu widzenia. Jest w sumie bardzo "kameralny" - wyrywa z całego obrazu kilku amerykańskich żołnierzy podczas paru dni ich misji, przy czym skupia się głównie na jednym z nich. Dlatego pisałem, że trudno tu mówić o przekłamywaniu czegokolwiek. Ocenianie go z postawy: "no dobra, ale w Iraku sprawy wyglądają trochę inaczej" mija się z celem, bo ambicją reżyserki nie jest pokazanie jak się mają sprawy w Iraku, ale jak wojna - każda wojna - wpływa na jej uczestników. Jak ten zamiar wypadł na ekranie - to należy oceniać :) Oczywiście pewnych poza-filmowych odniesień trudno uniknąć, ale nie powinny one przesłaniać samego filmu.
Co do małej literki - spoko, uwaga była jak najbardziej słuszna :)
Pozdrawiam!