Technicznie co prawda na poziomie (dlatego dałem aż 5/10 mimo wynudzenia) z całkiem zabawnymi zabawami konwencją, no ale niestety, wszystko puste - bez myśli, bez treści, bez nastroju innego, niż nastrój sztuczności. Najgorsze do strawienia były te pseudointelektualne dialogi.
"- Ludzie za cholerę nie rozumieją,|jak funkcjonuje ten świat.
- Ja rozumiem, ale subiektywnie"
Nie no, kurna, Coelho by na to nie wpadł. ;)
Podobne wstawki, wymawiane ze śmiertelnie poważnymi minami i równie poważną muzyką, drażniły mnie już w "Truposzu", ale tutaj wybijają się na główny element filmu.
W "Kawie i papierosach" bohaterowie przynajmniej nie ukrywali, że mówić będą o niczym.
" bez myśli, bez treści, bez nastroju innego, niż nastrój sztuczności."
Ja odniosłem inne wrażenie. Uwielbiam ten film za jego statyczność, klimat, nastrój, minimalizm i dialogi. Czy ten film jest bez treści? Na pewno jest trochę pretensjonalny, ale i na pewno zawiera głębszy sens, pokusiłbym się nawet o nazwanie go traktatem filozoficznym.
Jeny, podziwiam, że można tak odebrać ten film.
Ja nudziłam się już w sumie od samego początku. Cały czas czekałam na coś konkretnego, ale nie, tylko te zapałki i ekspresso koniecznie w dwóch filiżankach - ot taki kaprys. Jedynym plusem jest muzyka - przyciąga uwagę. No i Barnel, który jak zawsze mnie zachwycił.
Tak poza tym to główny bohater miał naprawdę wyczerpującą rolę - cały czas kamienna mina i od czasu do czasu wybełkotanie jakichś słów typu "nie".
Olaboga, daaaaaaaaawno się tak nie wynudziłam. Czuję jakby ktoś wypompował ze mnie powietrze, a chciałam się tylko trochę zrelaksować w piątkowy wieczór :/