Nie bardzo rozumiem ludzi, którzy po obejrzeniu "Limits of Control" pytają "Gdzie się podział stary, dobry Jarmush?". Przecież on jest w tym filmie cały. Co więcej, obraz ten jest niemal ekstraktem wyciągniętym z jego wcześniejszych filmów - najbardziej narzucają mi się takie tytuły, jak "Nieustające wakacje", "Ghost Dog", "Truposz" oraz "Kawa i papierosy". To, co tak poruszało w tamtych filmach, tutaj dostajemy w wyjątkowym stężeniu, jak podwójne espresso. Nie ma tu jednak mowy o żadnych powtórzeniach. To zupełnie nowa jakość. I to jaka!
Film powala wręcz stroną wizualną - tak wysmakowane obrazy, zwłaszcza pod względem kolorystycznym, nieczęsto widzi się w kinie (tu przychodzi znów na myśl "Mystery train"). Sprawiły one, że film oglądałem w zachwyceniu - niemal na wdechu. Olbrzymia przyjemność oglądania! Do tej przyjemności więcej niż przysłowiowe trzy grosze dołożyli świetni aktorzy - w małych, acz zapadających w pamięć rolach.
Cały film był jak fascynujący sen - może dlatego skojarzył mi się nieco z dokonaniami Davida Lyncha. O ile jednak filmy Lyncha to najczęściej senne koszmary, to ze snu snutego przez Jarmusha nie chciałem się obudzić. Jak dla mnie to jeden z jego najlepszych i najpiękniejszych filmów.
Snoopy, muszę przyznać cholernie lubię Twoje mini recenzje, a ta tutaj
zachęca mnie do pooglądania tego filmu (choć miałam obawy). Dzięki ;)
Wielkie dzięki. :) Film jest trudny, ale naprawdę warto się z nim zmierzyć.
PS A mnie podoba się bardzo Twój awatar. ;)
Podpisuję się obiema rękami:) Dla mnie to najlepszy, najdojrzalszy i najpiękniejszy film Jarmuscha. Absolutne 10/10. A to co zrobił w tym filmie Christopher Doyle, to po prostu czapki z głów. Mam te kadry cały czas pod powiekami.
prawie od miesiąca przeglądałam uważnie repertuar pobliskich kin, z
nadzieją, że któreś z nich wyświetla ten film. A teraz po zobaczeniu LoC
nie żałuje swojej wytrwałości! Film wgniótł mnie w fotel.
faktycznie trudny, ale to sprawia, że obraz staje się jeszcze ciekawszy,
skłaniający do myślenia - dobrze, takie kino lubię ;)
stroną wizualną niemożna się nie zachwycić, piękno samo w sobie bez próby
upiększenia rzeczywistości, również muzyka nie ustępuje obrazowi
podróże kształcą i to wiadomo nie od dziś, a Jarmusch pokazuje, że włóczęga
z filmem również
sekwencje z Swinton i Hurtem jak dla mnie najlepsze
jeśli ktoś filmu nie rozumie to chyba nie używa wyobraźni