Nie rozumiem...?
Tyle nakręconych dobrych filmów, tyle cieszących zmysły kadry dobrego kina, aż tu nagle nadszedł długo wyczekiwany kolejny film Jima po kilku latach i wszystko w łeb wzięło. Przepraszam jeśli urażę, choć jako wierny widz tegoż reżysera nie potrafię odszukać się za wiele po tym obrazie. Wspaniałe ujęcia, kolory, tło, klimat geograficzny ale jakaś głębsza pointa? Może nie potrafię go zrozumieć? Może jest ktoś kto potrafi czytać oczami reżysera i wyjaśni mi zagadkę tego filmu bo ja chyba sam tego nie zrobię. Krótko na temat filmu, nie psując innym co nie oglądali nastroju - za bardzo Jim w nim przekombinował i wyszło po prostu nic. Przepraszam że to piszę, choć sam w to do końca nie wierzę że to mówię ale ciężko mieć inne zdanie po tym co zobaczyłem.