Czy kręci dreszczowiec s-f, czy dramat noir, czy western – zawsze trzyma swoje skromne, b-klasowe przedsięwzięcie w ryzach i unika większych wpadek.
Tym razem zaserwował nam western z Randolphem ScottEm w roli głównej. Scott gra tu wojskowego tajniaka, który ma powstrzymać grupę separatystów w południowej Kalifornii. Fabuła jest wkręcająca i zakręcona, obsada charyzmatyczna, realizacja sprawna. Oczywiście jest to naiwne, grzeczne i poprawne politycznie, ale co z tego? Na niedzielne popołudnie takie kino pasuje jak ulał.