Jest to kolejny film, który prowokuje widza do wyjścia z załozenia, że sequel jest zawsze gorszy od pierwowzoru... Nie tak miało być. Nakata dostał licencję i pozbawił obraz klimatu części pierwszej... Gdzie to napięcie, gdzie strach, niepewność?? Wszystko zyskało jakby na kolorach - nie ma już tej szro-burej, klimatycznej tonacji kolorystycznej pierwszego Ringa. Najlepiej to widać zestawiając ze sobą fragmenty z obu części, gdy Rachel wkracza na posiadłość Morganów. Całość ratuje (choć w niewielkim tylko stopniu) dobra gra Naomi Watts i muzyka. Cały wysiłek Verbinskiego szlag trafił:-)