Pierwsza część "Ring" do dzisiaj jest najlepszym horrorem jaki miałem okazję oglądać. Świetny scenariusz, błyskotliwa realizacja, niesamowity, wszechogarniający klimat niepokoju, tajemnicy, strachu! Bardzo ciekawa fabuła, historia, którą krok po kroku poznajemy razem z Rachel. Całość była zwarta i stanowiła idealną kompozycję.
Druga część jest jedynie cieniem swojego poprzednika. Tak jak w pierwszej części Samara była bardziej metafizyczna, tak w drugiej raz po raz w materialnej postaci pojawia się na ekranie. A co do fabuły... właściwie to jej nie ma, a w każdym razie nie dorasta do pięt tej z pierwszej odsłony. W skrócie można ją sprowadzić do tego, że Samara chce 'dorwać i wykończyć' Rachel i Aidana. Znika gdzieś cała aura mistycyzmu jaką owiana była Samara w „Ring’u” Gore'a Verbinski'ego. Reżyser sequela, Hideo Nakata, przedstawia nam obleśnego potwora, do którego można żywić jedynie odrazę i niechęć.
Sceny, które wywarły na mnie wrażenie:
- scena z jeleniami
- scena z odwróconą grawitacją wody w wannie
Hideo Nakata tworząc „Ring 2” zmienił kurs, obrał inną, prostszą drogę niż reżyser pierwszej części. W wyniku czego dotarł do zupełnie innego portu niż się spodziewałem, jestem rozczarowany...