Moze bede perfidnie chamski ale kazdy kto sie bal przy wersji amerykanskiej to prosty czlowiek rozwoju emocjonalnego......LUDZIE!!!!Scenariusz zlaczyl w sobie dwie czesci japonskiego Ringu i wyszedl totalny chaos!!! Amerykance starali sie wszystko ze wszystkim powiazac na sile -pododawali kupe postaci i do kazdej dorysowali pseudoportret psychologiczny -nawet glupi szef hotelu ,czarnoskory zarzadca archiwum, czy czhocby umyslowo chore dziecko pani doktor- co to do cholery ma byc??? czy kazdy w tym filmie musi byc nienormalny i kryc tajemnice???? wszystko zrobilo sie nierealne ....swiat byl zbyt ubarwiony...czy rozmawiajac raz z jakims gosciem odrazu poznajemy jego charakter??? zamieniamy pare slow i idziemy dalej -a tutaj z kazdej duperelki robia jakies znaczenie. W japonskiej wersji czulo sie prawdziwy swiat i w tym swiecie ta groze i odnosilo sie wrazenie ze jest realna...czulo sie tez bardziej postaci -jaby sie w tym razem z nimi uczestniczylo...a w Ameryce??? a w Ameryce mamy jakiegos bylego meza palanta ktory niby ma sympatie wzbudzac...chlopaczyka ktory od poczatku filmu sprawial wrazenie jakby posiadal nadprzyrodzone moce i wszystko wiedzial..no i "glowna bohaterke" -Samara -ktora -mowila!!!!!!! ona nie powinna geby otworzyc!!i jeszcze sobie spiewala przy studni!!jejku!zenada -prawdziwa amerykanska zenada - ona miala byc straszna , tajemnicza i przede wszystkim ZLA!!!!to zlo roslo w niej za zycia i w studni i ona powinna byc wcieleniem NIENAWISCI - a w Ameryce byla niewinna dziewczynka.
Ta kaseta w wersji japonkiej tez byla lepsza -straszniejsza -ja mam ciarki za kazdym razem gdy widze film z tej kasety - a tutaj byla nuda - postaci mniej schizowe-i sceny tez...do tego kazda ze scen musieli amerykance w durny sposob wytlumaczyc -jakies durne muchy powstawiali i gasienice...i te konie jeszzce -zupelnie chybiony pomysl.
No i koncowka.................spartolona przez rezysera wybitnie!!!!!! jak najstraszniejszy moment w filmie mozna przerywac dzwonieniem telefonu i migawkami spieszacej do niego kobiety???? trzeba byc idiota nie rezyserem!! a juz na pewno nie rezyserem horroru...w japonskiej wersji bylo baaaardzo strasznie! ta dziewczynka byla UPIORNA!!!
Na przewage wersji amerykanskiej zaliczyc mozna dwie rzeczy: twarz pierwszej dziewczyny w pierwszej scenie -byla swietnie ucharakteryzowana -ciary przechodzily, i w jakis tam sposob wyjasnienie tego jak "to" sie znalazlo na kasecie video i akurat w tym miejscu.
Ameryka jak to Ameryka -zrobila film by przecietny czlowiek mogl sie bac -prowadzac za raczke przez pomieszany i przekoloryzowany scenariusz i swiat.
Japonia to realny swiat i mistycyzm w tym swiecie , glebia,ciekawszy scenariusz (w koncu to 2 czesci sa)i panujacy niepokoj przez caly film.
tyle.
jak ktos ma jakies jakies argumenty na obalenie moich zarzutow to bardzo chetnie poslucham (przeczytam).
Twoja opinia, hmm............
No niestety ale muszę się z tobą niezgodzić. Wersja japońska w ogóle mnie nie przekonała a i w ogóle nie była straszna, ba nawet w niektórych momentach zamiast mnie straszyć to mnie rozśmieszyła...... Fakt w amerykańskiej wersji jest człowiek prowadzony za rączkę, ale co z tego skoro tu człowiek na prawde się boi, a jeżeli chcesz jakieś filmy zagmatwane i do myslenia to polecam Lincha i jego filmy (które swoją drogą uwielbiam).
Jednak porównanie wersji Ringa japońskiej z amerykańską na pewno (przynajmniej ja tak myślę) wychodzi na korzyść tej drugiej........Czekam na 2-kę
Z obaleniem poczekam...
...chociaż nie wiem czy będzie mi się chciało. Właśnie zobaczyłem amerykańską wersje Ringa, Kręgu czy jak to się nazywa. Zaznaczam, ze nie widzialem japońskiej wersji, a potym co zobaczylem nie mam nawet na nią ochoty. Film słaby (USA) jak żaden inny. Po pierwsze wogóle nie straszy, nie przekonuje ani fabułą, ani bohaterami, ani niczym. W takim razie o czym jest ten film? Doszedlem do twojego komentarza (po linii prostej) i jak się okazuję wszyscy wychwalają film pod niebiosa, a chyba wogole nie wiedzą o czym piszą - mam wrazenie jakby Ringa oglądali 10-latkowie. Film jest dla mnie kompletnym niewypałem. To moge jeszcze filmowi wybaczyc, albo raczej porzucic w niepamięć. Ale niestety nie moge wybaczyc filmowi, który swoim istnieniem rujnuje w tym wypadku swojego azajtyckiego konkurenta. Z twojego komentarza własnie tak to wygląda, więc będe starał sie odnaleźć tą "drugą kasete" i sam sie przekonać czy tym razem zginę po jej obejrzeniu...