Scena, gdy Richards siedzi nad basenem prawie na dachu hotelu i brzdąka sobie na gitarze jest urzekająca. Piękny widok z helikoptera i dźwięki jego gitary... Indianie w swoich ludowych strojach są jak z innego świata, jak z epoki Majów. Egzotyka dzisiejszej Kuby. To aż niewiarygodne, że dzisiaj może jeszcze gdzieś tak wyglądać świat. Wreszcie sami Stonesi, widać i czuć, że mimo tylu lat na scenie, występy dalej dają im radość. To wszystko tworzy niesamowity obraz, miejscami bardzo kolorowy. I nawet ci, którzy nigdy za nimi nie przepadali, nagle zaczynają ich lubić.
To się czuje, jak oni żyją koncertem. Ten Richards ledwie się snuje poza występem - ale dajcie mu gitarę do ręki! Dajcie mu publiczność i odżywa, jest w swoim świecie - pięknym świecie!!! To jest prawdziwy narkotyk dla niego, ale i dla nas! Cudni Stonesi!
A ten duecik Jagger i Richards z gitarą akustyczną w szatni. Toż to perełka!
Cały film naładowany energią Ameryki Południowej - to daje power!