Cudny lewicujący manifest, propaganda i tylko pozornie papka która łączy to co nadmienię (i wiele więcej) wyśmienicie. Sięga po archetypiczny obraz kapitalisty i jego narzędzi zysku. Myśl z Prac Szkoły frankfurckiej. Metaforyczny i dosłowny transhumanizm. Marksistowski obraz świata i seksualne fantazje jak z głowy samego Reicha itd...
Całość można podsumować słowami Pana Andrzeja z roku 1950 gdy starał się wkupić w struktury PZPR jako świeżak na progu Wyższej Szkoły Filmowej:
"Realizatora filmowego poza talentem i poczuciem rzeczywistości musi cechować marksistowska postawa wobec życia i sztuki." a Julia Ducournau ma to wszystko.
Wydaje się, że z seansu płynie dla widza tylko jedna oczywista lekcja. Minęły dekady a kino jako całość nadal w tym samym miejscu bo nowi artyści, hasła, instytucje, flagi reprezentują starą myśl robotników Marksa...jedynie dopasowaną do tu i teraz.
To nie hipotezy a bezpośrednia treść filmu połączona z podstawową znajomością historii współczesnej.
- gdzie w filmie dostrzegasz "archetypiczny obraz kapitalisty i jego narzędzi zysku"?
- co jest marksistowskim obrazem świata?
Ale po co mam Ci podawać interpretację jak możesz zbyć (i zrobisz to jak Cię znam) wszystko słowami iż to moja interpretacja, punkt widzenia.
Dla ułatwienia trzy słowa/podpowiedzi: synergia, Ford(nazwisko), mechanofilia.
W większości film podlega naszej interpretacji i odbieramy go poprzez siebie - swoje doświadczenia, uczucia, poglądy. I nic w tym złego. Czasami po prostu zadaję pytanie, bo nie rozumiem czyjegoś punktu widzenia.
Te związki o które pytasz są czytelne, dostajemy nimi po oczach jak np. ropą. Można nawet powiedzieć, że są one tutaj ograne. To co wyróżnia ten film to połączenie ich wszystkich w równym stopniu. Od body horroru przez to co nadmieniłem po to co w notce umieścił np. Oleszczyk. Oprawiać w ramki i pokazywać niedowiarkom czym jest sztuka w mniemaniu Artes Liberales...i wcale się nie nabijam bo ta produkcja została stworzona pod taką publikę i ich interpretację. Czysty dyskurs.
Można by zarzucić, że jest to nadinterpretacja ale tak nie jest bo każdy ma oczy i widzi treść. Znowu przykładem takich genderowych banialuk dla porównania może być wykład dr Matyldy Szewczyk do Nieciekawej historii Hasa.
Co do interpretacji nie podzielam twojego..."nic w tym złego" czy "poprzez siebie" U Ciebie takie podejście tyczy się też pewnie moich argumentów więc nie ma o czym mówić.