Niepotrzebny humor (vs to co w książce czy w oryginale sprzed 29 lat), głupawe efekty specjalne i nawiązania gejowskie -> zepsuły ten film.
Gdyby to wyrzucić to byłby - tak jak książka - ciężki psychologiczny horror/nokaut a nie kolorowa papka dla "wszystkich".
Gra aktorów niezła a nawet dobra, ale cóż.. skoro scenariusz taki a nie inny to niektóre kwestie aktorów kompletnie niepotrzebne i mające na celu rozładowanie ciężkiego klimatu (do jasnej ch... w końcu książka to horror..!) i zjednanie sobie społeczności homoseksualnej.
Niestety, druga część IT to raczej rozczarowanie. A szkoda, bo gdyby z tego filmu wyrzucić to co napisałem powyżej, to mógłby się zapisać na kartach historii horroru jako dzieło wybitne.
Cóż... wieczorem poprawię sobie wrażenia oglądając IT z roku 1990 :-)
Czy aby na pewno czytaliśmy tę samą książkę? Owszem, w tym filmie humor niekiedy jest niepotrzebny (przy scenie z Angel Of The Morning myślałem, czy ktoś nie włączył jakiejś muzyki w kinie), ale sama książka pomimo posiadania mocnych scen, również miała sceny, które miały rozładować klimat, jak np. budowa tamy w Barrens, Richie wraz z jego bluzgami i zabawami głosem, czy budowanie "bazy". A nawiązania gejowskie? Te również tam były, jak chociażby sam początek, czy scena z udziałem Bowersa i Hockstettera na wysypisku. Także w tych kwestiach niezbyt się zgadzam.