Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale wyraźnie film nam nakazuje myśleć, że "chłopcy od GMO" to ci dobrzy, natomiast jego przeciwnicy to ci źli mordercy, którzy nie ugną się przed niczym, żeby tylko żywności genetycznie modyfikowanej nie było. Ogólnie film mi się podobał, ale jednak przez pryzmat tego przekazuj i wiele scen typowo hollywoodkich (pościgi, strzelaniny) nie dam wyższej oceny niż 7.
W tym filmie nie było przeciwników GMO jako takich. Byli tacy, którzy chcieli zbić fortunę na GMO i tacy, którzy uważali, że na ropie zarobią więcej. Ale ideologicznych przeciwników GMO nie było. Więc chyba coś źle zrozumiałeś to ukryte przesłanie. A to, że bez GMO ludzkość nie mogłaby się wyżywić to prosty fakt. Więc moim zdaniem ładnie poradzili sobie z konceptem wartościowego (realistycznego) wynalazku bez wchodzenia w ideologie.
Film nie promował żywności GMO jako takiej. Chodziło o zmodyfikowaną genetycznie kukurydzę, która rozwiązałaby problem głodu w najbiedniejszych krajach świata. Szejk, który sponsorował badania chciał udostępnić ją za darmo wszędzie tam, gdzie będzie potrzebna. Można spokojnie założyć, że jakiś wielki koncern handlujący żywnością (któremu groziły milionowe straty) wynajął najemników do zabicia profesora i kradzieży jego projektu. To wszystko. Grupa ludzi, którzy chcą zbawić świat kontra koncern dla którego liczą się tylko pieniądze. Zestawienie stare jak hollywood. Ja tu nie widzę żadnego ukrytego przesłania.