Pamiętam, gdy w podstawówce koleżanki pisały "książki" o historiach miłosnych w stylu: " i on wtedy poszedł.. a ona zaczęła płakać... "
Już wtedy ta literatura zeszytowa wydawała mi się dennie zabawna (a nie wzruszająca czy ciekawa jak dla niektórych wielbicielek koleżanek) - i to jest dokładnie ten typ narracji, dialogów, pomysłu, no i celowości opowiedzianej historii.
Zachodzę w głowę, o czym był ten film i co reżyser ze scenarzystą chcieli przez to powiedzieć...