PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=816982}

To my

Us
2019
6,4 64 tys. ocen
6,4 10 1 64471
7,3 89 krytyków
To my
powrót do forum filmu To my

Ostatnio zrobiła się moda na "inne" filmy. Fabuła jest praktycznie zerowa, ciężko winić scenariusz, ktoś pisał strona po stronie robiąc z tego coraz większy bałagan.

Ze zdziwieniem odnotowałem, że ten film chyba troszkę podchodzi pod humorystyczny, ale ciężko to w ogóle odczuć, przypomina mi to motyw dodawania "straszności" w polskich horrorach na zasadzie "kamera się chybocze i dodajemy niepokojącą muzykę".

Szczerze, kompletnie nie wiem co ten film w ogóle miał pokazać, zmarnowałem ze 3 godziny na ten chłam, bo moja dziewczyna tak się nudziła, że co chwilę zerkała w tel, a potem prosiła bym cofnął bo zgubiła wątek. Więc pytałem ją: jaki wątek, tu nie ma żadnego wątku. Rzeczy po prostu się dzieją w skali mikro jak w klanie, nie ma żadnego wątku. Raz mamy rodzinę, która jedzie... w sumie nawet nie wiemy gdzie, na urlop? Do nowego domu? Nie wiemy w sumie o co w tym chodzi. Widać, że wszyscy mają jakieś psychiczne problemy, ale jakby nikt z rodziny w ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy, dzieciak to jakiś psychol, a ojciec i matka kompletnie nie zdają sobie z tego sprawy, matka/żona jest psychicznie chora, mąż w ogóle nic nie wie, mimo, że są razem od kilkunastu lat. Potem mamy... no w sumie co? Już nie będę spoilerował, ale potem film się odwraca o 180 stopnie, znikąd pojawia się chore badziewie również bez jakiejś przyczyny/historii, próba wytłumaczenia czegokolwiek spełza na takim absurdzie, że serio, ktoś potem chciał z tego zrobić jakąś wiarygodną historię...

I tu jest całe sedno. Ludzie w wytwórniach filmowych mają nas widzów za stado baranów. Można nakręcić dosłownie dowolne badziewie, rozkręcić reklamę, zapłacić za recenzję u sprzedajnych krytyków i film odnosi "sukces".

Wydaje mi się, że te parytety rasowe, płciowe, seksualne we wszystkich dziedzinach powstawania filmów w Hollywood powodują, że filmy robi się głównie z tego powodu, a dopiero potem ktoś się zastanawia jaki film stworzyć. Czuję szansę na Oscara :) Normalnie przyrównałbym to do lat 80 i np. hipotetycznej nominacji dla Arnolda Schwarzeneggera za rolę w filmie "uciekinier" Serio, zaufajcie mi, nie oglądajcie tego filmu, kompletna strata czasu.