Mocne, męskie kino zrobione "z głową". Polecam ludziom myślącym, oszołomy niech lepiej zostaną przy "300".
Dlaczego ekranizacja zła? Do czego mozna tu się przyczepić? Mam co prawda drobne zastrzeżenia... mianowicie podczas pierwszego seansu No Country For Old Men raziły mnie w filmie 2 odstępstwa od ksiązkowej fabuły. Pierwsze to zabicie Mossa przez meksykanów - w oryginale ( jak dobrze pamiętam:)) nie wiadomo kto dokładnie zabił Mossa, za to Chigurh wkrótce zjawia sie z feralną walizką z 2 milionami dolarów oferując ją jakiemuś bossowi jako dowód swej uczciwości - oferuje mu swe usługi. Drugie odstępstwo to epizod poprzedzający smierć Mossa: w oryginale Moss podwozi nastolatkę która uciekła z domu, wynajmuje na noc 2 pokoje w motelu, dla niej i dla siebie, piją sobie piwko na schodach w motelu... i zaraz mamy motyw jak szeryf Bell przyjeżdża do motelu, gdy Moss już lezy martwy. Szok o wiele mocniejszy niż u Coenów! Poza tym Carla Jean może powątpiewać w wierność Mossa - wysyła ją do matki, sam ucieka z 2 milionami, a kiedy go znajdują martwego, był z inną... I właśnie te dwa odstepstwa od literackiego oryginału trochę mi nie przypasowały. Ale mimo wszystko uważam że No Country For Old Men Coenów jest doskonałą adaptacją powieści McCarthy'ego.
Jako ekranizacja jest niezły, ale mógłby być kapitalny.
Mi najbardziej brakuje rozwiniętego wątku dziewczyny-autostpowiczki, ale nie ze względu jakiegoś szoku, ale pogłębienia wymowy anty-american-dream. No i paru trafnych monologów Bella.
A w przypadku butów, garniturów, czy bielizny... co rozumiesz pod słowem "męskie"?
Płeć słaba, patrząc na niektóre komentarze, w ogóle nie powinna się do takich filmów zabierać. Zostańcie dziewczyny lepiej przy komediach romantycznych, nie stracicie przynajmniej czasu i załapiecie (jak dobrze pójdzie) o co chodzi w fabule.
I nie obruszaj się "miss elizabeth", bo skierowane to było przede wszystkim nie do ciebie, tylko do innych kobiecych matołków komentujących ten film.
To nie było oburzenie, a zwykłe zapytanie. Zapytałam po prostu, co rozumiesz pod słowem "męskie".
I zapewniam Cię, że nie wszystkie dziewczyny oglądają jedynie komedie romantyczne i zachwycają się nad nimi. I przeważnie rozumieją fabułę filmu...;) . Trochę przesadziłeś czyniąc z naszej płci różowe kołki łykające wszystko, co ładne, kolorowe i mające happy end (jeśli chodzi o filmy).
Przestroga przed oburzeniem była odnośnie mojego postu, nie Twojego pytania.
"Męskie" kino to rzecz jasna zwykły stereotyp, jednak stereotypy mają to do siebie, że najczęściej mają dużo wspólnego z prawdą, o ile nie są po prostu prawdziwe - np. płeć piękna jako "różowe kołki łykające wszystko, co ładne, kolorowe i mające happy end" ;) Cieszy jednak że, jak sama piszesz, fabuła była zrozumiała.