Może śmiech jest tu nie na miejscu, ale na mojej twarzy pojawił się właśnie on po obejrzeniu tego wcale nie-śmiesznego filmu. Był to - powiedzmy uśmiech zadowolenia z powodu znalezienia czegoś ciekawego w kinie. Dodam, że na tle ostatnich premier ten film powinien na długo pozostać w pamięci. Dziwna sprawa, ale przypominają mi się najlepsze lata Dawida Lyncha a zwłaszcza "Lost Highway" (1997). Świetna rola Javier'a Bardem, facet pasuje do tego filmu jak Eastwood do spaghetti - westernów Sergio Leone. Muszę braciom Coen pogratulować reżyserii i pomysłu na to dzieło. Po dwóch ich filmach z najwyższej półki jakie widziałem: "Big Lebowski" (1998) i "The Ladykillers" (2004) kolej na "No Country For Old Men" .
Bardzo dobry film, ale uprzedzam - nie jest łatwy (tzn. nie spodziewajcie się czegoś schematycznego). Warto obejrzeć.
9/10