Kolejny genialny film ostatnimi czasy. Mistrzowski klimat ( brak muzyki, itp) , aktorzy, sceny,
teksty, wszystko. I te zakończenie po którym przez dwie minuty siedziałem jak w transie. Film
niezwykle brutalny ( choc ta brutalnosc nie polega tylko na ilosci wylanej krwi), pokazujący
bezwzględnośc Antona w najczystrzej formie. Poprostu bez wątpienia nieludzki, pozbawiony
uczuc człowiek. Ed taki zmęczony próbujący zmnic swoje zycie na lepsze. W tym dziele nie
umiera ani jeden z głownych bohaterów co mi się nadwyraz podoba. Najlepsza scena to tak
w której antony sytrzela do Moss'a przed motelem, albo rozmowa Antonego z Carla' om
przed jej zabiciem. 9/10
A śmierć Llewelyn'a?
Nie mogę się zgodzić z tym, że Ed próbuje zmienić swoje życie. Nie może pogodzić się z otaczającym go światem, nie może odnaleźć w nim sensu, ale nie podejmuje kroków, żeby je zmienić. On się raczej poddał. Stracił nadzieję. To nie jest kraj dla niego.