Generalnie film mi się podobał. Kilkoro wyrazistych bohaterów, historia nie jest czarno biała , w filmie nie brakuje symboliki i refleksji - . Do tego mamy jak zwykle genialne zdjęcia w wykonaniu p.Deakinsa.
A jednak czegoś zabrakło. Może muzyki, która w filmach jest dla mnie podstawą klimatu. Historia intrygująca, ale "obudowa" mogłaby być lepsza.
Daje 7.
Właśnie !film jest jakby głuchy,ale myślę,że to "martwa cisza";)) złowroga,tu by muzyka nie pasowała ,no bo jaką melodię zagrać do"danse macabre"?
Ja daję 8
"Mieszane uczucia" to określenie bardzo trafne w stosunku do tego filmu. Z pewnością ma on w cobie "coś", dobrze się go ogląda, historia wciąga, aczkolwiek końcówka jest bardzo frustrująca (końcowe uczucia widza bardzo przypominają mi "Fargo").
Film nie wzbudził mojego zachwytu. Bo jak zachwyt może wzbudzać eskalacja zła i okrucieństwa? I jeszcze to przesłanie: Świat jest okrutny, zło jest wszędzie, a wszystkim rządzi tylko los. Bije z tego straszna beznadzieja i pesymizm. Jako osoba wierząca nie zgadzam się z takim przesłaniem. Każdy, kto choć trochę przeżył na tym świecie wie, że życie bywa ciężkie, a świat jest zdegenerowany. Przecież to nic nowego. Po co to przypominać, skoro nie ma się celu czegoś z tym zrobić?
Mało tego, niepokojące są dla mnie niektóre wypowiedzi na tym forum, które przypisują Chigurghowi - bezwzględnemu mordercy - jakieś pozytywne cechy ("człowiek z zasadami"). Oby nie znalazł się żaden pasjonat-naśladowca.
Jednak przychodzi mi do głowy jedna myśl, która być może jest nadinterptetacją, ale ocaliłaby dla mnie ten film: Teoretycznie przesłaniem filmu jest, że o wszystkim decyduje ślepy los, wymierzając zło zarówno winnym i niewinnym. Ale ostatnia ofiara Chigurgha - Carla - mówi: To nie los decyduje, to ty sam. Czy wobec tego nie jest to taka przewrotna zmiana przesłania? Bo jeśli to Carla ma rację (i nie tylko ona, bo przecież "wszyscy mówili 'Nie musisz tego robić'"), to przesłanie staje się zupełnie inne: Sami podejmujemy wszystkie decyzje i ponosimy ich konsekwencje. Dlatego morderca jest zły (moim zdaniem jest psychopatą, bo nie uważa tego, co robi, za zło), szeryf - dobry i prawy, a Llewelyn - dobry, ale chciwy (sam wpakował się w kłopoty). I z takim stwierdzeniem mogę się zgodzić.
Jestem ciekawa, co o tym sądzicie?
Pozdrawiam