Wyjaśnia choćby to czemu maly Andrew leżał nocą wpółprzytomny na podłodze, bo z początku nie było to dla mnie oczywiste. Dla Travisa i jego rodziców również, stąd mądra, acz spóźniona decyzja Paula o izolacji rodzin w związku z obawą o możliwy kontakt z zainfekowanym psem, który głośnym powrotem zakłócił mir domowy jednej rodziny, zaś drugiej pokrzyżował plan. A ten miał przebiegać pod osłoną nocy, gdy czujność gospodarzy była uśpiona. Will i jego żona Kim musieli mieć solidny powód by czmychnąć i tak w istocie było. Ich syn zdradzał już pierwsze symptomy choroby, stąd decyzja o ucieczce i ratowaniu zaopatrzenia. Ich pech polegał na tym, że czuwający Travis słysząc hałas nieświadomie udaremnił próbę ucieczki, z kolei jego pech polegał na tym, że znalazł porzuconego w popłochu chwilę wcześniej Andrew, odprowadził go do pokoju "śpiących" rodziców chłopca i niestety bliskim kontaktem fizycznym przypieczętował swój los. O ile niepamięć i rozkojarzenie Andrew co do szczegółów jego nocnej aktywności można było jeszcze zgonić na okoliczność senności i wieku, to utrzymywanie się tych paroksyzmów za dnia byłaby trudna do wytłumaczenia, więc kolejną desperacką próbę opuszczenia domu podjęto nazajutrz.