Mam słabość do Brytyjczyków, do lat 80. i do filmów o małych chłopcach/dziewczynkach - tu dostałam wszystko w jednym. Małemu Shaunowi tata zginął, gdy pani Thatcher wysłała go na wojnę o Falklandy. A dzieciaki w szkole wyśmiewają go za niemodne ciuchy. Zostaje przygarnięty przez grupę skinheadów i właśnie wśród nich znajdzie prawdziwych przyjaciół. Więcej nie zdradzę, ale film jest nakręcony cudownie. Nie mówi o niczym odkrywczym, ale pokazuje to w sposób, który sprawił, że już, teraz, chcę to obejrzeć jeszcze raz (naprawdę z niewieloma filmami tak mam). Film gorzki w wymowie, a jednocześnie strasznie śmieszny. Ostatnia scena troszkę mnie rozczarowała, ale za to ostatnia sekunda, gdy Shaun patrzy prosto w kamerę, roztrzaskała mnie na kawałeczki.