Podchodziłam do tego filmu trochę jak pies do jeża. Historia mnie bardzo ciekawiła ale nie lubię jakoś się bać. Zaryzykowałam. I film nie był tak straszny jak się spodziewałam. Ale dla mnie to na plus. Wiadomo, To jest przedstawieniem wszystkich naszych lęków. Z tym że lęki bohaterów wcale nie są płytkie i po prostu"straszakowe" bo pokazują bardzo dużą część ich charakteru która nie zawsze jest tak oczywista jak się wydaje* (na przykład Richie który poza nienawiścią do klaunów boi się tego że będzie następnym zaginionym i zapomnianym dzieckiem, Bev która boi się dojrzewania i reakcji ojca który ewidentnie się nad nią znęcał i prawdopodobnie wykorzystywał seksualnie)
Historia jednak opisuje tragedię jaką jest utrata dziecka, brata, przyjaciela. Nie tylko historię Billa który musi pokonać strach przed widmem trupa braciszka i pogodzić się z tym że odszedł na dobre ale również historię matki Betty Ripsom która wyczekuje swojego dziecka pod szkołą. Dla nich utrata dziecka była tragedia, dla miasta kolejną statystyką, plakaty są zastępowane innymi plakatami, jedno zaginięcie zastępuje następne i nikt już o tych dzieciakach nie pamięta. Stąd też się wziął lęk Richiego który na codzien jest głośny, energiczny i wesoły.
Na duży plus jest to że lęki dzieciaków nie są wyjęte z dupy tylko pochodzą z ich przeżyć.