ale do pierwszej ekranizacji z 1990 roku ani się umywa. Tam był nastrój, a tu jest efekciarstwo, epatowanie grafiką itd. Inna rzecz, że rozpraszała mnie widownia, bo średnia wieku ok 12 lat i za kążdym razem, gdy główny bohater - Billy, jąkał się, wywoływało to salwę śmiechu, co było strasznie irytujące. Pójdę jeszcze raz. Duże brawa za stylizację na Modiglianiego (kobieta z wykrzywioną twarzą). Nie chciałbym, by mi się ten obraz przyśnił, bo zszedłbym. No i jeszcze ta posesja, na której mieszkał trędowaty. Reszta przerysowana, tzw. superprodukcja w pejoratywnym tego słowa znaczeniu. 6/10