Rozumiem, że książka to jedno, a film to drugie, nie da się wszystkiego przenieść na ekran, ale... po co tworzyć film i przekręcać tak wiele wątków? Mnie osobiście strasznie to raziło. Może to i drobiazg, ale nie rozumiem jaki sens ma przypisywanie wydarzeń z książki, które miały miejsce np u Mike'a, do postaci Bena? Film nic na tym nie zyskał, a w moim odczuciu wręcz stracił.
To decydowanie jedna z rzeczy, które raziły w oczy najbardziej pod względem niezgodności z książką.