Przepis na badziewie: weź podstarzałego aktora, który biega już jak dziadziuś i obsadź go w roli gniewnego mściciela, przypraw to gównianymi dialogami i nielogicznymi scenami, brutalne acz bezsensowne sceny przeplataj z ckliwymi. I na końcu skorzystaj z kina samurajskiego, żeby w żenujący sposób zaskoczyć widza. I gotowe - wychodzi Tokarev.