Do filmu podchodziłem znając Halika jedynie ze słyszenia, jako wielkiego i zasłużonego podróżnika. Już po pierwszych kilkunastu minutach filmu zmieniłem o nim zdanie z "domyślnie" pozytywnego na skrajnie negatywne. Im dalej w las tym coraz gorzej. O tym, że był TW nawet nie musiałem usłyszeć, wystarczyły niektóre ujęcia z postaciami PRL, a dla tych mniej domyślnych reżyser wrzucił informacje o imprezach hotelowych... Jak pojawiła się informacja, że tak naprawdę nie był w RAF-ie, tylko w Wermachcie już tylko się śmiałem. Ehhh... typ człowieka, który gdyby znał dobrze język niemiecki, był bardziej inteligentny i miał otwartą ścieżkę, to skończyłby w SS