Jak dla mnie to co inni tutaj piszą jest zdecydowanie mylne. Ja wcale nie uważam żeby zakończenie miało pozytywny wydźwięk. Daczego?
Dlatego, że nie wydaje mi się żeby tak nagle Renton się zmienił i umiał żyć jak reszta ludzi. Wydaje mi się, że on zawsze w życiu będzie szukał czegoś co ukoi jego weltschmerz czyli ból o którym jest mowa przez cały film. Ból o którym np heroina pozwala zapomnieć.
Poza tym wielka torba forsy, niezależność = nowe życie? Nie dla kogoś takiego moim zdaniem.
"choose life" to tylko kolejna ucieczka w skrajność Rentona który po jakimś czasie ją porzuci (dla ćpania?). Co do skrajności w całym filmie jest pokazane, że jest chwilową ucieczką od życia. Czy to ćpanie czy ta cała szopka z wyjazdem do Londynu. Od początku widać było, że to farsa.
Niektórzy napiszą, że to wina jego przyjaciół którzy mu zatruli znowu życie ale ja w to np nie wierzę. Oni byli tylko wymówką.
Np Diane ciągle powatarza Rentonowi, że potrzebuje zmiany i że się starzeje a świat się zmienia. Tylko, że on wcale nie chce w to wierzyć i przystosować się. Świetnie to widać w ich rozmowie, kiedy ona mówi że Ziggy Pop nie żyje na co Renton poprawia ją i mówi, że po 1 to Iggy Pop a poza tym żyje i że Tommy był na jego koncercie. Ciągle jest pokazane, że on wcale nie chce zerwać ze swoją odmiennością i się zmieniać na rzecz nowego.
A samo zakończenie jest jak dla mnie prześmiewcze. Koleś olał kumpli (tak niektórzy napiszą że nie miał wyjscia a poza tym potem Spudowi odpalił jego dzialke), idzie z wielką torbą pieniędzy paląc za sobąwszystkie mosty i mówi że zaczyna normalne życie.
Nie wydaje Wam się to trochę nie bardzo?
Już w tym momencie widać do czego to wszystko prowadzi. Do kolejnej paranoi która popchnie go do ćpania. To jest tylko nawiązanie do początku. Tylko, że na początku była mowa o heroinie ("Who need reasons when you've got heroin?") więc łopatą było pokazane że to ZŁE. Na koniec tego nie ma wprost powiedzianego ale też tak jest.
Pzdr
Kontynuacja... ja polemizuje z fabułą a nie kontynuacją. Nie uważam żeby kontynuacja Welscha zamykała drogę do zastanowienia się nad tym wszystkim. Wiesz jest taki cytat z "Narkotykowego kowboja" który bardzo dobrze oddaje to co swoją wypowiedzią ja chciałam wyrazić może trochę nieskładnie:
"Nikt, podkreślam nikt nie namówi ćpuna do zaprzestania. Możesz ich przekonywać przez lata. Ale wcześniej czy później każdy do czegoś wróci. Może to nie będą prochy a alkohol. Może klej, albo benzyna. A może strzelą sobie w łeb. Jednak na pewno będzie to coś... coś co uwolni ich od nacisku codzienności. Chociażby od wiązania butów"
Ja w 100% się z tym zgadzam.
Wiesz, to zależy czy dla oglądającego zajebisty telewizor i cała reszta są uosobieniem szczęśliwego życia. Ja w tym zakończeniu widzę nutkę goryczy, nie happyend
Wiesz, to zależy czy dla oglądającego zajebisty telewizor i cała reszta są uosobieniem szczęśliwego życia. Ja w tym zakończeniu widzę nutkę goryczy, nie happyend
Moim zdaniem, wlasnie to zerwanie ze światem w którym żył było w jakiś sposób tym pozytywnym zakończeniem. Hera to nie wszystko, liczyli się również jego przyjaciele, jego najbliższy świat w którym żył, z którego czerpał, i nie chodzi tu o to, że zatruwali mu życie. To nie jest takie proste "uwolnić się". Nie wydaje mi się, żeby byl inny sposób aby odejść od swojej ówczesnej codzienności, co miał im powiedzieć "chłopaki nie moge sie z wami juz wiecej przyjaznic" ?
Inna sprawa i moim zdaniem puenta filmu to to, że na początku heroina wydawała się Rentonowi jedyną drogą, natomiast na końcu dostrzega, że są inne i jest ich mnóstwo. Może i paranoja, one są wszędzie ;)
CHOOSE LIFE!! ;)