Umysł to jedna z największych zagadek ludzkości. Jego funkcjonowanie, podatność na sugestie, urazy, sposoby przechowywania i kojarzenia wspomnień. W "Transie" umysł staje się pełnoprawnym i bardzo zwodniczym charakterem.
"Trans" nie jest typowym thrillerem. Chronologia wydarzeń w filmie jest zaburzona i przemieszana z projekcjami umysłu Simona wywołanymi podczas tytułowego transu. Taka konwencja pozwoliła scenarzystom na umieszczenie w fabule wielu zwrotów akcji (może nawet o dwa za dużo) i ciągłe utrzymywanie widza w niepewności - niepewności co do kryjówki obrazu, zamiarów wszystkich postaci oraz prawdziwości obserwowanych wydarzeń. Już pierwsza scena umiejętnie wkręca widzów przekonując nas że doskonale wiemy do czego ona zmierza, by w jej finale to przekonanie zburzyć. Dzięki dobremu prowadzeniu fabuły i podskórnie odczuwanemu napięciu co pewien czas przełamywanemu przez króciutkie humorystyczne akcenty, seans "Transu" angażuje dostarczając przyjemnej rozrywki.
Wszyscy aktorzy świetnie wywiązali się ze swoich ról. Główna trójca filmu - Dawson, McAvoy i Cassel - dostała do odegrania niejednoznaczne postacie, w zależności od minuty filmu balansujące pomiędzy byciem ofiarą a panem sytuacji i wypadli przekonująco w obu przypadkach. Dodatkowym atutem filmu jest aksamitny głos Rosario Dawson, który unosi się nad większą częścią filmu i sprawia że sami czujemy się jak zahipnotyzowani.
Ogromnym atutem filmu są również zdjęcia i muzyka. Zdjęcia uwodzą kolorami, kompozycją kadru, czasami udając rzeczywisty dokumentalny obraz, a czasami przywodząc oniryczne klimaty. Muzyka podsyca ten efekt balansując między sielankowymi melodiami a chłodnymi elektronicznymi dźwiękami. Dzięki temu film staje się psychodeliczny bez uciekania się do surrealizmu. Widzom lubiącym klimaty "Palimpsestu", "Mechanika", czy "Wyspy tajemnic", "Trans" także powinien przypaść do gustu.
"Trans" to półtorej godziny świetnej rozrywki. Bezpretensjonalnej, nastrojowej, psychodelicznej, fotogenicznej, zaskakującej i tylko odrobinę zbyt przekombinowanej. Film Danny'ego Boyle'a uwodzi i chętnie poddałbym mu się kolejny raz.
3/5
Zgadzam się, film ciekawy, warty obejrzenia ale szału nie ma. To nie jest film tej klasy co "Incepcja", "Matrx" czy choćby "Slumdog".
"Trans" wydaje się zbyt zamatony i chaotyczny. Początek (jakieś pół godziny) jest fenomenalny, niestety im dalej tym gorzej. Oczywiście to wciąż kawał solidnego kina, bardzo dobrego od strony technicznej. Jednak po autora rewelacyjnego "Slumdoga" spodziewałem się więcej. Maybe next time?