A więc podsumujmy to "epickie" widowisko:
- chaotyczne sceny walki
- nudne i irytujące postacie
- schemat, schematem pogania
- amerykańska flaga zalana patosem
- kompletna płycizna fabularna
- przeciągane sceny; druga połowę można traktować jako kołysankę
- kompletne efekciarstwo włącznie z podstekstami seksualnymi co dwie
sceny.
Z przykrością stwierdzam, że dzieło Bay'a nie nadaje się nawet do
konsumpcji produktów niezbyt dietetycznych, aczkolwiek wydaje się być
doskonałym lekarstwem na bezsenność (dopiero za drugim udało mi się
dokończyć seans - polecam).
Niestety film w którym efekty specjalne zastępują całą resztę,
nieszczególnie cechuje się na miano arcydzieła - osobiście uznaję to za
srogą porażkę, zarazem opłakując niewątpliwą kontynuację, kosztem
naiwniaków gotowych zapłacić za to patetyczne przedstawienie.
Nie polecam.