Transformersi to chyba ekranizacja gry Serious Sam. Odczucia są podobne. W zasadzie cały czas jest sieczka, tak intensywna i wszechogarniająca, że po prostu męczy.

Dodatkowe, niepotrzebne wątki, jak porwanie rodziców (po co? fakt, że byli porwani nie wpłynął w żaden sposób na przebieg wydarzeń) czy laska-robot bardziej irytowały swoją bezsensownością jak i przewidywalnością w przypadku laski (chyba każdy od razu wiedział, że megafox pokłóci się z Samem o tą laskę).

Pozostałe doklejki do jadki, niby miały sens, ale było widać, że jakoś nie za bardzo reżyser miał pomysł na film, bardziej na ciągłe naparzanie. Szkoda, jedynka była nawet niezła, ze spokojnym sumieniem można ją było polecić na rozrywkowy wieczór w większym gronie. Tej części - raczej nie, jedynie dla fanów serii.