Bogoojczyźniana laurka, przepełniona patosem. Udająca popularny obecnie nad Wisłą nurt literacki holopolo. Ma za zadanie wyciskać łzy widze, który szuka taniej rozrywki ubranej w poważne szatki. Protagonista bez skazy, bez ludzkiego oblicza, ot dzieło pasujące do dystrybucji w salkach katechetycznych środowiskom nacjonalistycznym i dewotycznym, aby utwierdzać w poglądach i broń Cthulhu nie siać fermentu, nie zmuszać do wytężonej pracy intelektualnej.
Zastanawia tylko obsada głównej roli. No wiadomo, że Kwaśny to już naczelny aktor bogoojczyźnanego kina spod znaku martyrologii wszelakiej, ale jedna to konfudowanie docelowej widowni, że raz Pilecki, z którym go wręcz zespolono tymi cosplay'ami, w których min. z udziałem władz państwowych, inscenizowano jego ślub, który się nigdy nie odbył. No, a za chwilę Kolbe. To jazda po cienkim lodzie, i robienie z tej niewyrobionej, ale jakże wzmożonej religijnie i nacjonalistyczne, widowni +