Alternatywna rzeczywistość i strach przed powrotem do prozy życia
Witam serdecznie,
Mam dwadzieścia siedem lat i chciałbym podzielić się z Wami moimi odczuciami. Temat trochę zboczy z kursu ale myślę, że w idealny sposób odzwierciedli to co czuje po filmie. Byłem po raz drugi w łódzkim cyfrowym IMAX’ie (po raz 4 na filmie 3D – wcześniej na Avatarze dwa razy). No i…
Nie chciałem wracać do swojego życia. Nie żebym był jakimś nieudacznikiem, po prostu ciężko było mi się przestawić na szare ulice, problemy życia codziennego, monotonie i zwykłe perspektywy, które kierują większością z nas. Film pozornie prosty fabularnie, zachwycił mnie tak samo jak Avatar. Chce tam żyć, tak samo przeżywać wzloty i upadki, poświęcać się w imię innych. Egzystować w tym świecie, zostawić wszystko co jest tutaj.
Wychodząc z kina czułem się za każdym razem otępiały. Garbiłem się tym, że nie uczestniczę w historii, nie przeżywam tego wszystkiego jeszcze raz. Moja dziewczyna, która bardzo stroni od takich filmów została tak samo porwana. Staliśmy zauroczeni tym światem, wpatrzeni w siebie. Dwa tygodnie później poszliśmy ponownie…
Nie odbierajcie tego w negatywny sposób. Żyje sobie w miare normalnie, nie ćpam, nie biduje. Ale chciałbym dowiedzieć się czy też tak macie. Za każdym razem gdy słyszę głos Flynn’a w zwiastunie lub muzykę chce być tam powrotem… Bardzo dziwne jest to uczucie, nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałem. Nie komentuje wartości filmu tylko tego jak świat, bohaterowie i 3D podziałało na mnie.
Na forum Avatara kiedyś również spotkałem takich ludzi. Czy i tutaj są tacy?