Film dało się obejrzeć, ale przy tym narobionym szumie i tylu przychylnych recenzjach to bardzo się zawiodłem. Myślałem, że ten film jest w stylu matrixa, że pokaże jakiś nowy sposób na postrzeganie naszego świata i świata wirtualnego. Tymczasem to taka bajeczka z przewidywalną fabułą. Wizualnie prezentuje się całkiem interesująco, choć odmłodzony Bridges wyglądał sztucznie. Muzyka fajna, przypomniały mi się stare, dobre czasy pegasusa.
Matrix to specyficzny film, tak samo jak Tron, w jednym wchodzisz do systemu ktory jest wirtualnym swiatem gdzie kazdy czlowiek zyje tak naprawde bedac uzwiezionym a w drugim przenosisz sie caly miedzy dwoma swiatami - realem i wirtualem (ale nie Matrixowym z wiadomych powodow). W obu jest pelno bledow ale oba mimo to sa swietne. Lepiej w pamiec zapadl mi Tron.
Podałem film matrix, bo swego czasu nieźle namieszał mi w głowie. Wizja świata w którym maszyny hodują ludzi w jakiś pojemnikach z kiślem, a wszystko co oni uważają za swoje życie to tak naprawde program komputerowy jest nieźle zakręcona, ale z drugiej strony nie tak odległa. Natomiast ludzie wchodzący do świata komputerowego za pomocą wiązki lasera, no i programy które są kodem napisanym z liczb, potrafiące zmaterializować się w naszym świecie w postaci ludzkiej, to wogóle do mnie nie trafia. Poza tym film fabularnie jest bardzo słaby i to właśnie świat w nim przedstawiony miał być jego atutem, a przynajmniej do mnie nie przemówił.
Materializacja programow oczywiscie tak na prawde nie dorzeczna ale nawiazujac do Matrixa tam tez jest pelno takich momentow: hodowla ludzi dla ladowania baterii, zycie w sztucznym swiecie, moce wybranca dzialajace w realu, uwiezienie go na stacji czyli w czyms rodzaju wirtualnego czyscca, przenikniecie wirtualnego klona agenta Smitha do ciala, itd. Wiekszosc z tych bajerow nie bedzie nigdy mozliwa. Szkoda ze Matrixa ogladalem tak dawno bo bym na bank sobie jeszcze cos przypomnial.
W sumie ja też dość dawno oglądałem matrixa, faktycznie nie wszystko tam się zgadza z logiką. A właściwie z twoich przykładów niewytłumaczyłbym tylko ''mocy wybranca dzialajacych w realu", ta scena była podajże w 3 części. Żeby nie być gołosłownym, 1 możliwe, że ciała ludzi produkują więcej energii niż wmawia się im to na lekcjach w szkołach i w telewizji, czyli w matrixie; 2 sztuczny świat to ogromny program komputerowy do którego podpięci są wszyscy sztuczni ludzie; 4 w matrixie maszyny mogą wykreować co chcą; 5 agent Smith to taki program w programie, to taki "antywirus" do usuwania między innymi Neo i jego kompanów.
Jak dla mnie film był niestety cienki jak żyć węża .
Przewidywalny ze słabymi efektami.
Gdyby mi coś takiego pokazano ze trzydzieści lat temu , to pewnie bym ze skóry wyskoczył z radości .
Dzisiaj...szkoda gadać.
Nie oceniam bo zasnąłem na jakieś 20 minut w połowie.
Jak dla mnie spory zawód biorąc pod uwagę szum jakiego kiedyś narobiono.
Jedyny atut ?
Olivia Wilde jak zwykle urocza.
Ale to jednak za mało.
...mnie też jakoś specjalnie nie porwało. Ot, leciało bo leciało, pewnie z powodu braku konkurencji w TV - choć momentami miałam wrażenie, że lepiej byłoby czas spożytkować na solidne wyspanie się. Ale nie, bo przecież tak zachwalany film MUSI mieć w sobie coś, co pozwala na wspominanie go z sentymentem po kilku latach od obejrzenia. Zwykle dzieje się tak, że ostatnie piętnaście minut potrafi diametralnie zmienić moje postrzeganie filmu, i wynieść go z oceny 2 na 8, ale tu do końca totalnie nic mi nie zaimponowało. Historyjka miałka, ale chociaż było na co popatrzeć. I posłuchać. No bo muzyka wypadła kapitalnie :)