W szkole średniej, bodajże 14 lat temu, zmuszono mnie do oglądania ”Białego” i ”Niebieskiego”. ”Biały” jeszcze zdzierżyłem, na ”Niebieskim” zmęczyłem się przeokrutnie. Podobnie jak większość koleżanek i kolegów nie byłem wtedy wystarczająco dojrzały do filmów Kieślowskiego. Dlatego dopiero po latach sięgnąłem po ostatnią część trylogii. Nie mogę napisać, że oglądało mi się lekko i przyjemnie ale film mi się podobał. Zwłaszcza jego forma, gra kolorami, eksponowanie czerwieni. Nie chciałbym zbytnio zdradzać treści ale zwróciłem uwagę na fakt, że w filmie historia zatacza koło - pewne elementy z życia sędziego i brata Valentine są zaskakująco zbieżne. Końcówka filmu robi duże wrażenie. Całokształt z czystym sumieniem oceniam na 8/10