PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=142755}

Trzy metry nad niebem

Tre metri sopra il cielo
2004
7,0 14 tys. ocen
7,0 10 1 14361
Trzy metry nad niebem
powrót do forum filmu Trzy metry nad niebem

Super!

ocenił(a) film na 10

Świetny film! początkowo nie zapowiadał się tak dobrze, ale po obejrzeniu całego można stwierdzić, że to piękny romans. Polecam !!!

użytkownik usunięty
Agata168

A jak dla mnie nawet się nie umywa do hiszpańskiej wersji "Tres metros sobre el cielo" z 2010 r. Hiszpańska wersja spodobała mi się tak bardzo, że mimo iż lubię język włoski, to w tym akurat filmie ani aktorzy, ani muzyka nie miały szans. Co tu dużo mówić - Mario Casas był lepszy niż Riccardo Scamarcio, a "Gabriel" i Tiziano Ferro przegrali z Dorianem i jego "La tormenta de arena".
I tylko jedno pozostało takie samo - Babi to idiotka!

ocenił(a) film na 9

Włoska część powstała w 2004 roku! Stała się hitem.Hiszpanie chcąc zarobić na swojej wersji,bardziej ją urozmaicili.

ocenił(a) film na 8
reniaaaa

e tam, jak dla mnie włoska wersja ma taki klimat, że mogę ten film oglądać codziennie i mi się nie nudzi...i właśnie nie wiem dlaczego, ale Mario mi w hiszpańskiej wcale nie pasował... muzyka też była inna i nie dawała takiego nastroju...ale za to kilka scen było lepszych niż w pierwotnej wersji. W sumie spodziewałam się czegoś gorszego także jestem i tak miło zaskoczona chociaż włoska wersja wręcz pachnie autorem książki i chyba to, że Federico napisał scenariusz daje jej nad hiszpańską tak dużą przewagę. Tak czy inaczej każdy fan książki powinien obejrzeć dwie wersje

użytkownik usunięty
paulita3

Wygląda na to, że jestem w mniejszości obstając za wersją hiszpańską. Książki nie czytałam, więc może dlatego. Ale zdania nie zmienię - bardziej wiarygodnie (jak dla mnie) wypadli aktorzy hiszpańscy. Wszystko było bardziej intensywne i prawdziwe (mało prawdopodobne, żeby Babi nie krzyczała wsiadając na motor po raz pierwszy, siedząc tyłem do chłopaka jadącego na jednym kole... W wersji włoskiej wyglądała strasznie nijako).
Choć muszę przyznać, iż włoska kontynuacja - "Ho voglia di te" - podobała mi się bardziej od tego co Riccardo Scamarcio i pozostali przedstawili w części pierwszej. Duża w tym zasługa Gin, która była dynamiczna i Stepa, który nareszcie wykazywał trochę życia;)