Świetny film! początkowo nie zapowiadał się tak dobrze, ale po obejrzeniu całego można stwierdzić, że to piękny romans. Polecam !!!
A jak dla mnie nawet się nie umywa do hiszpańskiej wersji "Tres metros sobre el cielo" z 2010 r. Hiszpańska wersja spodobała mi się tak bardzo, że mimo iż lubię język włoski, to w tym akurat filmie ani aktorzy, ani muzyka nie miały szans. Co tu dużo mówić - Mario Casas był lepszy niż Riccardo Scamarcio, a "Gabriel" i Tiziano Ferro przegrali z Dorianem i jego "La tormenta de arena".
I tylko jedno pozostało takie samo - Babi to idiotka!
Włoska część powstała w 2004 roku! Stała się hitem.Hiszpanie chcąc zarobić na swojej wersji,bardziej ją urozmaicili.
e tam, jak dla mnie włoska wersja ma taki klimat, że mogę ten film oglądać codziennie i mi się nie nudzi...i właśnie nie wiem dlaczego, ale Mario mi w hiszpańskiej wcale nie pasował... muzyka też była inna i nie dawała takiego nastroju...ale za to kilka scen było lepszych niż w pierwotnej wersji. W sumie spodziewałam się czegoś gorszego także jestem i tak miło zaskoczona chociaż włoska wersja wręcz pachnie autorem książki i chyba to, że Federico napisał scenariusz daje jej nad hiszpańską tak dużą przewagę. Tak czy inaczej każdy fan książki powinien obejrzeć dwie wersje
Wygląda na to, że jestem w mniejszości obstając za wersją hiszpańską. Książki nie czytałam, więc może dlatego. Ale zdania nie zmienię - bardziej wiarygodnie (jak dla mnie) wypadli aktorzy hiszpańscy. Wszystko było bardziej intensywne i prawdziwe (mało prawdopodobne, żeby Babi nie krzyczała wsiadając na motor po raz pierwszy, siedząc tyłem do chłopaka jadącego na jednym kole... W wersji włoskiej wyglądała strasznie nijako).
Choć muszę przyznać, iż włoska kontynuacja - "Ho voglia di te" - podobała mi się bardziej od tego co Riccardo Scamarcio i pozostali przedstawili w części pierwszej. Duża w tym zasługa Gin, która była dynamiczna i Stepa, który nareszcie wykazywał trochę życia;)