Pierwszy raz na FPFF zobaczyłam coś tak przerażająco złego i beznadziejnego, choć od Ślesickiego oczekiwałabym czegoś zupełnie innego. I wcale się nie dziwię, że w trakcie projekcji na Festiwalu tylu ludzi wychodziło z sali kinowej. Straszne, gdy ktoś sili się na głębię, a wychodzi mu bełkot, na który dodatkowo nałożono otoczkę Jana Pawła II. Odradzam zdecydowanie!!!
Przerażająco - zgodzę się, złego? - coś w tym jest, tyle że ja użyłbym nieco innego sformułowania, a mianowicie, że jest to przerażająco smutna prawda o nas samych. Ja w sumie też się nie dziwię, że tak wielu ludzi wychodziło z sali kinowej, w końcu skądś się wzięło powiedzenie: prawda w oczy kole... najwyraźniej co poniektórzy nie byli w stanie znieść tak jawnej krytyki na swój temat.
Jakiej prawdy, jakiej krytyki? Ten film jest pretensjonalny, banalny, męczący, do tego wszystkiego nudny... Nie mówi mi nic o świecie ani o ludziach czego bym wcześniej nie wiedziała... Jest w tym filmie wszystko, czego organicznie nie trawię w sztuce w ogóle a w kinie w szczególności: histeria, pretensjonalność, tani sentymentalizm i domorosła psychologia. Postać graną przez Lindę miałam ochotę własnoręcznie dobić. Po prostu KOSZMAR.
Jak to jakiej, właśnie takiej, piszesz cytuję: "Nie mówi mi nic o świecie ani o ludziach czego bym wcześniej nie wiedziała", czyli jednak przyznajesz, że film ukazuje stan faktyczny, przedstawia właśnie ową PRAWDĘ o naszym polskim świecie i żyjących w nim ludziach, o naszym zakłamaniu, obłudzie, egoizmie i o to w nim właśnie chodziło. Wybacz, ale nie jest to jakaś tania opowiastka rodem z Bollywood - jest nam źle, dlatego pokażmy całemu światu jak jest u nas bajecznie i kolorowo. Ten film ma za zadanie ukazać naszą szarą rzeczywistość i to właśnie czyni a to że dla niektórych może być nieco za ciężki i zbyt trudny, no cóż...ze sztuką tak już jest - jedni ją rozumieją inni nie. Zresztą nie wszystkim wszystko musi się podobać, bo i jakimi bylibyśmy ludźmi, gdyby wszystkim nam podobało się to samo? O czym by tu było dyskutować?
A co do postaci Lindy, to powiedz proszę co takiego właściwie ci się w niej nie podobało? To, że człowiek w obliczu tragedii jaka go dotyka staje się bardziej wierzący, że zaczyna się modlić/rozmawiać właściwie z jedyną 'osobą', która go słyszy, a przynajmniej on ma nadzieję, że go słyszy? Czy może to, że tak bardzo kocha kobietę i swoje nienarodzone dziecko, że pragnie żyć i być przy nich, nawet jeśli to jego życie będzie bardzo ograniczone?
Ależ to jest bardzo proste - coś, co dla Ciebie jest wzniosłe i mądre, dla mnie jest pretensjonalne i banalne. Nie mamy wspólnej płaszczyzny estetycznej, domniemana wartość filozoficzna filmu ma tu niewiele do rzeczy.
Btw ten film nie jest dla mnie ani "za ciężki" ani "za trudny", wręcz przeciwnie - podobne sprawy opowiedziane mądrzej i głębiej można było oglądać w kinie setki razy - zrobione DOBRZE. "Trzy minuty" zgłębiają poważne sprawy na poziomie "Domu nad rozlewiskiem" a język jest niczym ze słabych debiutów absolwentów szkół filmowych.
Mogło Cię to poruszyć ale nie musisz się od razu upierać, że to dobry film, bo jedno nie musi iść w parze z drugim.
Wybacz, ale właściwie to nie masz pojęcia co dla mnie jest wzniosłe i mądre, co tak na prawdę mnie wzrusza i porusza, wiec i nie możesz tego oceniać, bo to twoja wypowiedź staje się pretensjonalna i płytka. To, że najprawdopodobniej nie mamy wspólnej płaszczyzny estetycznej jak to nazwałaś, jakoś specjalnie mnie nie martwi, mówi się trudno i żyje się dalej.
Mogło mnie to poruszyć i poruszyło, przyznaję a to czy muszę czy nie muszę się upierać, że to dobry film to już tylko i wyłącznie moja sprawa, równie dobrze mogę stwierdzić, ze ty nie musisz się tak zajadle upierać, że to zły film. Bądź cą bądź jednak dziesiątki kinomanów oceniło ten film bardzo wysoko i zebrał on też masę bardzo dobrych, pochlebnych opinii i już chociażby samo to świadczy o tym, że film jednak jest dobry. Ale oczywiście to co jest zrobione cytując "DOBRZE" jest pojęciem względnym i bardzo indywidualnym.
Oczywiście masz rację w filmie tym brakuje takich efektów specjalnych jak w 'Matrixie', 'Odysei kosmicznej' czy 'Mechanicznej pomarańczy', nie jest to film akcji ani film o masowym zabijaniu, krew nie leje się tu strumieniami, jednakowoż to wcale nie uszczupla jego wartości, wręcz przeciwnie, to właśnie jego naturalność, prawdziwość i szczerość są jego największym atutem. Jest to film pełen emocji, który porusza na prawdę świetną grą aktorską i, jak widać powyżej, rzeczywiście nakłania do dyskusji.
A co do 'Domu nad rozlewiskiem' to bardzo mi przykro, ale zupełnie nie znam pozycji toteż nie mogę się do niej odnieść, jednak rozumiem, że ty znasz i doskonale wiesz o czym piszesz.
Zabawny jesteś :)
Daruję sobie rozmowę z Tobą, bo zgodzisz się chyba, że nie dojdziemy do wspólnych wniosków.
Wypada tylko cieszyć się, że obejrzałeś taki ładny film w kinie ostatnio :)
Tyle że tutaj nie chodzi o to że to nie jest film akcji, bo to wiadomo już po zwiastunie :) - Tyle o to że ten film jest nijak naturalny a karykaturalny z wątkami które nijak się ze sobą łączą, dodatkowo upchniętym kompletnie bez celu tematem śmierci Jana Pawła II.