Kolejny, obok "Kung Fury", szalony wehikuł czasu ze sporą dawką humoru zrobiony z nostalgii za kinem lat 80tych. Elektroniczna muzyka tworzy tutaj niewątpliwie świetny klimat. Trochę zbyt porąbane końcowe starcie i za dużo gore, ale warto zobaczyć, zwłaszcza jeśli pamięta się czasy wypożyczania filmów na kasetach VHS.
Dokładnie to samo pomyślałem z tym Mad Maxem na BMX-ie, gdy obejrzałem ten film. Nie wiem czego ale przyponimiał mi się też serial Odyseja z Polsatu.
Dokładnie, mi też Mad Max na rowerach, serial Odyseja i czasem miałem wrażenie jakbym oglądał jakieś fatality z Mortal Kombat (np wyrwanie gościowi dolnej szczęki i wbicie mu jej w czaszkę, lub kolejnemu typowi parasol w bebechy i otworzenie go, ten niemalże eksploduje )
Film miał swój klimat lat 80ch,, mi się podobał bo przypomniały bo lubię te klimaty zwłaszcza w świecie post apokaliptycznym. Jedyne co bym zmienił, to skupiłbym bardziej fabułę na kowboju zamiast na tym dzieciaku co przez większą część filmu podkochiwał się w kobiecie robot. Za dużo romantycznego wątku jak na ten gatunek. Ale ogólnie było w porządku.
Aktorka zagrała tak słodkiego robota (mój ulubiony typ dziewczyny. Pozytywnie szurnięta :D Wiem dziwny jestem P) ), że chyba tylko gej nie byłby się w stanie w nim zakochać :)
Muzyka to największy smaczek filmu. Momentami czułem powiew pierwszego Terminatora :D Trochę przegieli z tymi scenami gore, bo zrobiła się groteska a można było podejść poważniej. Trochę mi się kojarzył z filmem Scott Pilgrim vs. the World w MadMaxowym uniwersum. Myślę, że lepiej było to opowiedzieć z punktu widzenia Kowboja, bo wydawało się,że ma ciekawszą historię niż dzieciak, który stracił rodziców i zakochał się w robocie.
Kowboja też mogli jeszcze mocniej przerysować. Z dupy teksty, których nikt nie rozumiał = majstersztyk!
Jeśli chodzi o sceny gore to jest to charakterystyczne dla kina Nowozelandzkiego :)) Moim zdaniem pięknie dopełniały absurdy całego filmu :))
"it's kind of like Mad Max on BMX bikes" - Mike Stoklasa, RedLetterMedia, 21 minuta, 17 sekunda w tym filmiku https://www.youtube.com/watch?v=M1nd8WPZO_c&index=23&list=PL34C1F26D03F5F9B8
;)
Co znaczy za dużo Gore? Nie ma czegoś takiego jak za dużo Gore! Chowasz się pod łóżeczko jako jak widzisz krew i flaki?!
Przypomina Mad Maxa również pod kątem lokalizacji - Nowa Zelandia daleko nie leży, a australijski akcent (trochę niestrawny dla mnie), nadaje mocno Mad Maxowego klimatu. Również ukłon w stronę pierwszych Falloutów - co czuć zwłaszcza w tej kanciapie gdzie Dzieciak handluje z Bagu :)
Jedyne do czego mógłbym się przyczepić (ale już na siłę), to mała ilość finezji w scenach śmierci pod koniec (finałowa walka ciut na odwal się zrobiona, a ten parasol to przesada :)), oraz zbyt mocne 'przeciąganie' wątku Apple (nie chcę spoilerować), na siłę robiony dramatyzm trochę (choć jej postać świetna).