Tomas i Ebba to zamożne szwedzkie małżeństwo z dwójką dzieci. Tomasowi udało się złapać kilka dni wolnego od pracy, dlatego rodzina postanawia wyjechać w Alpy Francuskie na narty. Gdy wszyscy jedzą lunch na tarasie restauracji, nagle prosto z gór schodzi na nich niby-kontrolowana lawina, która nie wyrządza im krzywdy, ale sprawi, że nagle puszczą im hamulce. Blokowane przez lata emocje, niewyjaśnione sytuacje i zatargi nagle za sprawą natury po kolei wypłyną. Wielkie w tym znaczenie ma postrzegania w danym społeczeństwie roli mężczyzny i kobiety. Tzn. mężczyzna ma zadbać o rodzinę, opiekować się nią, być męski i stanowczy, kobieta z kolei to przede wszystkim matka, która ufa, że mąż podejmuje właściwe decyzje. Reżyser pozwala nam zadać sobie pytanie: "Co my byśmy zrobili w podobnej sytuacji". "Turysta" wymaga od nas udziału, poparcia którejś ze stron. Obok tego filmu nie da się przejść obojętnie. Atmosferę niepokoju i niesamowitego napięcia wzmacniają świetne zdjęcia. Ogromne przestrzenie alpejskich stoków czy opustoszały ekskluzywny hotel sprawiają wrażenie samotności głównych bohaterów. Film Rubena Ostlunda to solidne, sprawnie zrealizowane kino. Pozbawione fajerwerków i zbędnego efekciarstwa, ogranicza się do studiowania kolei losu głównych bohaterów – przede wszystkim wychwytywania tych pojedynczych chwil, gdy na krótki okres sprowokowani niecodziennymi sytuacjami wyzbywają się swojego wyrachowania służącego im za zwyczajowy pancerz, pokazując prawdziwe, niczym niechronione oblicze.