Mama mi powtarzała: "Pamiętaj, mąż to obcy człowiek, dzieci to twoja rodzina". Obejrzałam "Turystę" i wreszcie zrozumiałam,co miała na myśli. Wszyscy jesteśmy kompletnie obcymi sobie ludźmi, którzy uciekając przed samotnością zakładają maski. Godzą się na kompromisy. I wtedy opada nagle kurtyna, przepraszam – lawina…
Jeśli mówisz poważnie, to współczuje Twojemu tacie takiej żony, oraz jeśli bierzesz na poważnie słowa matki - Twojemu mężowi również. Jeśli kobieta traktuje męża jak obcego faceta to rodziny z tego nie będzie.
Sama prawda, mąż to obcy człowiek, nawet papier tego nie zmienia. Co nie przeszkadza, że obcy sobie ludzie mogą się kochać i tworzyć szczęśliwą rodzinę. Niestety, za mało znaków miałam do dyspozycji, żeby to łopatologicznie wytłumaczyć, ale kto chce się przyczepić i tak zawsze się przyczepi :)
Ale ja nie mowie ze to nieprawda jest. Mysle sobie jednak, ze nie trzeba powielac bledow rodzicow i sprobowac zyc na swoj sposob...
A kto powiedział, że ja nie żyję na swój sposób ;) Napisałam tylko, że "zrozumiałam co miała na myśli", ludzie, ogarnijcie się :)
A mnie się podoba Twój wpis - trafny w kontekście filmu. Więcej dystansu forumowicze.