Nie dostaniemy Diuny w 2023, ale na pocieszenie dostaliśmy Twórcę. Obejrzałem i nie żałuję, po świetnym Rogue One, Garreth Edwards ponownie zaskoczył. Twórca to film pełen nawiązań do klasycznych filmów, a czasem gier w klimacie SF doprawiony kilkoma świeżymi pomysłami. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze fabuły, szczególnie dla fanów dobrego kina SF. I tak:
- fabuła, a zwłaszcza droga głównego bohatera, częściowo nawiązuje do Avatara i Pocahontas, z późniejszą domieszką motywów z Last of Us (twardziel plus hmmm... dziewcznka?) i Blade Runnera,
- wygląd miast przyszłości niemal żywcem wzięty z obu części Blade Runnera,
- roboty w policji - przychodzi na myśl Cahppie Bloomkampa i remake Total Recall,
- stacja kosmiczna Nomad i wygląd niektórych budynków - wyraźna inspiracja grą Mass Effect,
- wielkie pojazdy bojowe US Army - też mix designu z Mass Effect i Command & Conquer,
- przenoszenie świadomości z ludzi do robotów - znowu Chappie,
- z drobniejszych nawiązań, jeden z komandosów łamał szyfr do wejścia identycznie jak Hudson w Aliens.
Pochwalę też reżysera za brak niepotrzebnych dłużyzn, wzruszający finał drogi głównego bohatera czy odrobinę humoru (np. piesek z granatem - nie, nic mu się nie stało).
Z wad mogę wymienić przesadne uczłowieczenie robotów nie posiadających ludzkiej twarzy, nie kupuję tego (robot wyznające religię, przygarbiony robot w zniszczonym fartuchu udający babcię, itp) No i sam Nomad - leciał za nisko, Chiny miały wystarczająco rakiet balistycznych aby go zestrzelić. Choć wiem, że miał budzić grozę swym ogromem. Wkurzało mnie też dowództwo US Army i sami żołnierze - mieli niszczyć roboty ale strzelali też do łodzi pełnych ludzi, nawet dzieci.
Film mimo wszystko pozytywnie zaskoczył, daje 7/10, do tego Washington po raz drugi po Tenecie udowodnił że świetnie sobie radzi jako główny bohater widowisk SF.