To doskonała, polityczna okazja, by ośmieszyć Polskę i Polaków, jako idiotycznych bigotów. Patrząc na to, kto był w jury, jasnym jest, że film oceniono z perspektywy lewicowców brzydzących się religijnością oraz przywiązaniem do tradycji. Nie zmienia to faktu, że zjawiska przedstawione w filmie są wyolbrzymione i przesadzone i jako takie należałoby je krytykować, również poprzez sztukę. Tylko czas na to dość nieprzypadkowy.
Czyli, jeśli dobrze zrozumiałem - film Twoim zdaniem oczywiście dobry i słusznie piętnuje kołtuństwo... ale przyznanie mu za to nagrody już jest bezczelnym aktem antypolonizmu.
Nie dostrzegasz pewnej ironii?
Gdzie on napisał o tym bezczelnym akcie antypolonizmu? Napisał o oczywistości, że festiwale często reagują na zapotrzebowanie polityczne. Berliński nie jest wyjątkiem.
Przecież to nie przypadek, że akurat "Człowiek z żelaza", jeden z najmarniejszych filmów Wajdy, dostał główną nagrodę w Cannes. A wspaniała "Ziemia obiecana" co dostała?
"Ziemia Obiecana", niestety, wysłana została na inny festiwal - do Moskwy, gdzie wygrała główną nagrodę... Przez to jednak nie bardzo mogła już startować w konkursach głównych innych, ważnych festiwali, bo tam startują premiery (choć zdarzają się wyjątki).
Nie mówiąc już o tym, że "Ziemię Obiecaną" też można, przy odrobinie dobrej woli, oskarżyć o szkalowanie nie jednego, a aż trzech narodów... I takie oskarżenia były, choć w odniesieniu do jednego tylko :/
Właśnie o to mi chodziło. Festiwale to imprezy polityczne. Ktoś na to daje pieniądze, bo przecież same nie zarabiają. A jak daje, to i wymaga. Jedni przestraszyli się "Ziemi obiecanej", inni ucieszyli się (tak zakładam) z dającej po polskim ryju "Twarzy".
Ale zwykła widownia kupująca bilety to inna sprawa. Kto zważa na festiwale poza garstką snobów i tych, co żyją z opisywania czy obsługi festiwali. Ileż to "festiwalowych" filmów zrobiło klapę.
Nikt się nie przestraszył "Ziemi Obiecanej", przynajmniej nie na żadnym festiwalu. Po prostu pojechała na inny festiwal, mniej ważny, jak pisałem. Do Moskwy, więc można się domyślić, czym prawdopodobnie kierowali się decydenci.
"Ale zwykła widownia kupująca bilety to inna sprawa. Kto zważa na festiwale poza garstką snobów i tych, co żyją z opisywania czy obsługi festiwali." - skoro tak, to jaki jest sens nagradzać filmy z politycznego klucza? Jaki sens np. promować film "szkalujący" Polskę? Skoro i tak prawie nikogo to nie obejdzie... W dodatku owa "garstka snobów" pewnie i tak ma Polskę w poważaniu, nie? Nie widzisz niekonsekwencji w tym co piszesz?
Oscarowcy się przestraszyli.
Oczywiście, że jest sens nagradzać filmy, książki, piosenki itp. z politycznego klucza. Gdyby nie było sensu, to by się tego nie robiło. To, że takie filmy, książki, czy piosenki, są często badziewne i nie interesują konsumentów kultury, nie oznacza, że nie mogą służyć jako elementy propagandy politycznej.
To są "fakty medialne", do których się potem można wygodnie odwoływać. Na Idę mało kto na świecie pójdzie, ale jak jest potrzeba, to można napisać, że "nawet znany polski film Ida potwierdza, że mordowanie Żydów przez Polaków było w Polsce częstym zjawiskiem". Na Szumowską będzie się pewnie będzie można powołać pisząc o polskiej prymitywnej religijności itp.
Tak więc żadnych niekonsekwencji w moim pisaniu nie ma.
Ach, Oscary to jednak nie festiwal... Możliwe że się przestraszyli, z drugiej strony faworytem w tamtym sezonie od początku był "Dersu Uzała", o ile dobrze pamiętam. A jako że ten film to też arcydzieło, to żalu do nich tak czy siak nie mam...
OK, czaję twoje rozumowanie. Tylko jedna uwaga: "Ida" akurat była najbardziej kasowym (poza Polską) polskim filmem od czasu "Czerwonego" Kieśla, więc "mało kto na świecie pójdzie" to jednak bzdurka.
No może ociupinkę przesadziłem z tym "mało kto", bo Oscar zawsze trochę widzów napędzi. Ale to i tak w sumie najwyżej dolny dół stanów średnich (tak uprzejmie pisząc). Co to jest niecałe 4 miliony dolarów w USA, kiedy przeciętny film religijny dla protestanckiej widowni ma często więcej. W 2014 roku, mimo Oscara, Ida była w USA na miejscu 153.
No dobra, Amerykanie to prymitywy, ale w kulturalnej Francji Ida była na 98 miejscu.
A u Niemców, którzy mogli by się wydawać zainteresowani tematem w ramach odreagowywania, w kinach w ogóle przeszedł niezauważony. Zebrał w sumie poniżej 100 tysięcy dolarów. Laureat Oscara! Przecież to śmiech i żal. Miejsce 273.
Starczy?
Najbardziej kasowy polski film to fajnie brzmi, ale prawda jest taka, że te mniej kasowe oscylują w pobliżu zera. Jakieś tam elitarne pokazy "przeglądowe", czasem uniwersytecki kampus, ambasada coś zorganizuje itp.
Tyle że "Ida" została tym najbardziej kasowym filmem już w lipcu 2014, na 7 miesięcy przed zdobyciem Oscara... W Stanach była drugim najbardziej kasowym nieanglojęzycznym filmem roku, to jest naprawdę spore osiągnięcie.
Ja nie sugeruję, że "Ida" była sukcesem kasowym mogącym mierzyć się z blockbusterami, ale jak na mały, kameralny i polski film zarobiła zadziwiająco dużo. Co do Francji: "Ida" została tam szóstym najbardziej kasowym filmem wszechczasów. Teraz zapewne jest siódma, przez "Twojego Vincenta". I to też jeszcze przed Oscarami. Przesadzasz.
OK. W takim razie Oscar jej nie pomógł.
Jakim "szóstym najbardziej kasowym filmem wszechczasów" we Francji? Skąd masz te dziwaczne dane.
Powtarzam: w roku 2014 była na 98 miejscu!!! Dziewięćdziesiątym ósmym!
I nikt nie mówi o blockbusterach. Niechby to była pierwsza 50.
Że coś z polskiego prawie-zera wyskoczyło na poziom dolno-średni to nie jest żadne spore osiągnięcie. Gdyby takich filmów było 2-3 rocznie, wtedy moglibyśmy mówić, że polska kinematografia jest zauważana w świecie i być może ma to pewien drobny wpływ na to, co ludzie chodzący do kina o Polsce myślą.
W chwili obecnej polskie filmy mogą mieć tylko przelotne znaczenie instrumentalne w przepychankach politycznych. I reżyserzy dobrze o tym wiedzą. Wiedzą, że robią filmy za dotacje, a nie za pieniądze inwestorów, którzy liczą na zyski.
No nie pomógł... M. in. z tego powodu, że po otrzymaniu Oscara miała premierę raptem w kilku krajach, niezbyt ludnych, np. w Finlandii. Może jednak pomógł w "obiegu domowym"?
Miało być "szósty najbardziej kasowy POLSKI film wszechczasów". Mój błąd, zjadłem słowo, sorry. Tu źródło:
https://www.sfp.org.pl/wydarzenia,5,18384,1,1,Francja-Ida-w-czolowce-wszechczaso w-wsrod-polskich-filmow.html
A ja powtarzam: to najbardziej kasowy polski film na świecie od 20 lat. Tak więc na nasze skromne warunki... Spróbuj spojrzeć na to z tej strony :) Na tle kasowo-światowej nędzy naszego kina było to osiągnięcie wielkie. Coś jak złoto Bródki w Soczi :)
"Gdyby takich filmów było 2-3 rocznie, wtedy moglibyśmy mówić, że polska kinematografia jest zauważana w świecie" - a czy ja powiedziałem, że jest? Chociaż zależy co przez to rozumieć...
Co do ostatniego akapitu: zapytałem o jakieś przykłady tych przepychanek... Ponawiam prośbę.
No ale "szósty polski" to kompletnie nic nie znaczy. Na pewno istnieje jakiś film egipski, który jest szóstym najbardziej kasowym filmem egipskim wszech czasów w Polsce. Ale czy z tego wynika, że kinematografia egipska jest zauważana w Polsce i Polacy na jej podstawie wyrabiają sobie zdanie o Egipcie?
Na tle kasowo-światowej nędzy to byle średniak jest wielki.
Skoro zgadzasz się, że polska kinematografia nie jest zauważana w świecie przez zwykłych widzów chodzących do kina, to o co właściwie się ze mną spierasz?
Zauważ jednak, że jest to jedyny w miarę nowy polski film na tej liście, jedyny z XXI wieku... Jeżeli dla ciebie to nic nie znaczy, to nie mam nic więcej do powiedzenia w tym temacie.
Na pewno nie o kasowe sukcesy polskiego kina się spieram. Wytknąłem ci tylko, w moim odczuciu, błąd dotyczący kasowości "Idy", ale widzę, że po prostu patrzysz na to inaczej. I OK...
Zaczęło się w innym wątku od tego, że napisałem, że polskie filmy w zasadzie nikogo poza polską nie obchodzą i mają znikomy wpływ na postrzeganie naszego kraju u widowni kinowej.
Tutaj wyciągnąłeś jakby na kontrę rzekomo świetną frekwencję Idy, ale okazało się, że jak sam przyznajesz jest ona świetna tylko na tle ogólnej marności polskiego kina. A ja właśnie tę ogólną marność akcentowałem, czyli zgadzamy się.
Po zastanowieniu mam prośbę: podaj jakieś przykłady takich "faktów medialnych" jakie opisałeś. Od miesiąca już toczy się międzynarodowa "dyskusja" na wiadomy polsko-izraelski temat, a nie kojarzę, żeby ktoś użył "Idy" jako "argumentu". Serio proszę, bo zaciekawiony jestem. Dzięki z góry.
I dobrze, że nie kojarzysz, bo o tej Idzie wszyscy już (poza Polską) zapomnieli. Ida była nośna przez rok góra dwa po Oscarze.
Co innego, gdyby Ida rzeczywiście była fantastycznym, głębokim filmem, który dorobił się różnych odniesień w kulturze, jest parafrazowany, cytowany itp.
A prawda jest taka, że to średniak. Przyzwoity średniak, ale nic więcej. Trzecia nowelka ze "Świadectwa urodzenia" bije ją na głowę. Masakracja jak to mówi gimbaza.
Bo coś nie możesz się zdecydować, czy "Ida" jest "faktem medialnym", mogącym w razie potrzeby pognębić nasz kraj, czy tez nie ma już znaczenia i nikt jej nie pamięta.
Przecież jasno napisałem. Była takim "faktem medialnym" przez jakiś rok, a teraz już jest nieświeża i wpadła w otchłań zapomnienia. No, może w jakiejś elitarnej dyskusji dla intelektualistów zostanie przypomniana.
Nawet średniej klasy wydmuszki propagandowe szybko się zużywają. A takie Pokłosie to w ogóle chyba starczyło na parę tygodni.
Teraz kilka swoich tygodni może będzie miał ten ryj, więc żebyś za rok mnie nie pytał, gdzie za jego pomocą oczerniają nasz ukochany kraj. Bo wtedy już nikt na zachodzie nie będzie o nim pamiętał.
W działaniach propagandowych rzadko trafiają się perełki, bo do tego, żeby film był zarazem i wielki i propagandowo nośny trzeba geniusza. Zazwyczaj inwestuje się w sezonową taniochę.
Aha, była? No to (ponownie) proszę o jakieś przykłady tego o czym pisałeś...
To w takim razie zadziwiające, że chce się tym Niemcom robić taką drogą imprezę jak Berlinale po to, by mieć na raptem kilka tygodni "fakt medialny" w postaci filmu, którego (prawie) nikt nie obejrzy... Naprawdę nie dało by się wydać tych pieniędzy na jakiś mocniejszy czy trwalszy sposób pognębienia nas? Na przykład na jakiś film, który ktoś jednak obejrzy, bo będzie filmem przystępnym, masowym, nawet jeśli wciąż będzie "taniochą"?
Nie bawmy się w teorie spisku. Nie po to robią Berlinale, żeby dowalić Polakom. Po prostu wykorzystują okazję. A cwana Szumowska im tę okazję podsuwa. Głupio mi o tym ryju pisać, bo go nie widziałem. Ale z wypowiedzi organizatorów i samej Szumowskiej wynika, że ryj ma dać Polakom po ryju. Nikt nie pisze o wspaniałej robocie filmowej, tylko cały czas jest mowa o aktualnym kontekście polityczno-społecznym.
A jak Niemcy chcieli zrobić masowy film "oglądalny" to przecież zrobili sobie ten serial o matkach i ojcach, po którym się pałętali polscy antysemici. Tak więc i w taką taniochę inwestują.
"A jak Niemcy chcieli zrobić masowy film "oglądalny" to przecież zrobili sobie ten serial o matkach i ojcach, po którym się pałętali polscy antysemici. Tak więc i w taką taniochę inwestują." - no, dokładnie :) Dokładnie ten film miałem na myśli w poprzednim komentarzu i miałem zapodać jego tytuł, ale byłem ciekaw, czy sam go wspomnisz :)
Nie wiem jakie recenzje czytałeś, ale np. Sobolewski pisze o dobrej filmowej robocie, choć twierdzi też, że film "pozostawia niedosyt". Torbicka mówi, że ten film to połączenie "wysmakowanego kina arthouse'owego z „Misiem” Barei" :) IMO to też jednak, przynajmniej po części, pochwalenie filmowej roboty.
Na marginesie: znasz trochę kino rumuńskie ostatniej dekady? Bo w nim jest od cholery ostrych, społecznych filmów, które przy odrobinie dobrej woli też można by uznać za "szkalowanie".
Nie podasz przykładu o jaki proszę?
Jaki chcesz przykład? Przecież napisałem, że Ida się już zużyła i teraz wspomni o niej najwyżej jakiś elitarny intelektualista w elitarnej dyskusji w elitarnym pisemku. Kto z widzów na zachodzie pamięta o jakiejś Idzie.
A o filmie Szumowskiej pogadamy jak już obejrzymy.
Natomiast jeśli chodziło Ci o to, do powstania jakich tekstów Ida była wygodna w 2014 to przykład masz choćby tu:
http://theconversation.com/a-unique-exploration-of-polands-unspoken-unspeakable- history-ida-is-spectacular-32301
Wiem, że to obraźliwe sugerować, że nie umiesz obsługiwać Google, ale skoro tak się sam wciąż napraszasz.
Z przeszłości przykładów, myślałem że to oczywiste... Dziękuję za ten przykład, ale słaby jakiś, bo też ilu ludzi czyta podobne eseje? Nic lepszego nie ma? Jeśli nie, to widać jak na dłoni, że jako propaganda, jako "fakt medialny" coś się ten film nie udał...
"Wiem, że to obraźliwe sugerować, że nie umiesz obsługiwać Google, ale skoro tak się sam wciąż napraszasz." - no to na przyszłość pamiętaj, że nie umiem i swoje informacje racz podpierać źródłami czy przykładami... OK?
Zastanawiam się teraz, dlaczego miałbym dyskutować z kimś, kto nawet nie umie obsługiwać Googla.
Przykład powyższy był oczywiście pierwszy z brzegu. Na odczepnego. Bo trudno mi uwierzyć, że pytasz serio, a nie próbujesz mnie po prostu zniechęcić. Poza tym zapomniałeś podać źródło, na podstawie którego ustaliłeś, że zalinkowany przez mnie esej ma niewielki krąg odbiorców. Pamiętaj na przyszłość, żeby swoje oceny podpierać źródłami.
Poza tym po wpisaniu do Googla słów: "Ida" Poland anti-semitism otrzymasz prawie 200 tysięcy wyników i na pewno znajdziesz coś lepszego. Tak więc widać jak na dłoni, jak bardzo wielu ludzi uznało za stosowne wypowiedzieć się o tym filmie właśnie w takim kontekście.
Pytam serio. Nie wiem, może już "starej daty" jestem, ale gdy stawiałem pierwsze kroki w internecie (gdzieś w '99) wpajano mi, że zwyczajnie wypada podpierać swoje informacje konkretnymi przykładami, ew. podawać informacje na tyle konkretne, by ich samodzielne sprawdzenie było drobnostką. "sam se znajdź" uchodziło wtedy poniekąd za przyznanie się do konfabulacji... Ech, gdzie te czasy :(
Ten esej prawie na pewno ma (miał) niewielki krąg odbiorców ze względu choćby na to, że jest uważną i dokładną analizą filmu, który (jak sam podkreśliłeś) miał mały krąg odbiorców. Przyznaję bez bicia: nie jestem jednak w stanie tego na 100% udowodnić...
Na marginesie: w recenzjach ego filmu w ważnych, znanych pismach filmowych niemal nie zwracano uwagi na wątek "polskiego mordercy", chyba tylko recenzja w "Guardianie" poświęciła temu uwagę.
No, wpisałem "Ida poland antisemitism"... Dzięki za radę. 191000 wyników, a na początku głównie nagłówki typu: "Oscar Nominee 'Ida' Triggers Hate Debate In Poland"... Pięknie :)
Dalej nie wierzę, że pytasz serio.
Jak najbardziej należy podawać źródła informacji nieoczywistych, trudno dostępnych itd. Ale ja zakładam, że kiedy ktoś ze mną dyskutuje o tym, w jakim kontekście pisano o Idzie w 2014 roku, to ten ktoś zadał sobie przynajmniej tyle trudu, by wpisać do Googla kilka słów.
I nie bardzo rozumiem, co masz przeciwko nagłówkom. Przecież to nagłówki utrwalają takie stereotypowe skojarzenia. Czy jak ktoś dawał w endeckiej prasie przed wojną nagłówek "Żydzi porywają nasze dzieci na macę", czy choćby nawet "Żydzi znów wypierają się porywania dzieci na macę", to to się nie liczy jako antysemityzm, bo to był "tylko" nagłówek?
Tu masz całkiem podobnie. Polacy znów wypierają się swojej antysemickiej przeszłości...
No widzisz, dla mnie to było nieoczywiste. Gdyby nie było, tobym nie pytał...
"I nie bardzo rozumiem, co masz przeciwko nagłówkom." - nie zrozumiałeś. Zwróciłem uwagę na te nagłówki, bo mówią nie tyle o "Polakach mordujących Żydów", ale o nienawistnej g*wnoburzy, jaka się w Polsce przez "Idę" rozpętała, przez którą to g*wnoburzę polscy internauci sami dostarczyli mnóstwo "faktów medialnych" :) Efekt tego był taki, że gdyby ktoś chciał nas naprawdę pognębić, to nie musiałby nawet tej "Idy" (czy "Pokłosia") oglądać, wystarczyłoby mu wejść na fora tych filmów, wziąć kilka losowych tematów i wrzucić je do google translate. I już miałby kilka szpalt materiału o polskim antysemityźmie :/ I nagłówki o tej treści są na wierzchu w Google'u...
To jest inna sprawa, że sami na własne życzenie podbijamy atmosferę. A to dlatego, że głupio naśladujemy obecnie strategię żydowską (Liga przeciwko zniesławieniu itp.). Żydzi swoje akcje przecież specjalnie tak prowadzą, by wywoływać g*wnoburze i wzmagać antysemityzm.
Oni sobie mogą na to pozwolić, bo antysemityzm jest już międzynarodowym zaklęciem (poza światem arabskim oczywiście) i kto się da wciągnąć w tę grę - przegrywa, a Żydzi pozostają godnymi współczucia ofiarami "narastającego antysemityzmu".
My możemy tylko sami szlochać, że się antypolonizm wzmógł itp. i wychodzimy na zakompleksionych idiotów.
Po pierwsze przepraszam, że tyle czasu nie odpowiadałem, ale trafiło mi się znienacka kilka bardzo pracowitych dni :/
Po drugie: nawet się, o dziwo, zgadzam :) Może nie całkowicie, ale na tyle, że możemy chyba ten wątek zakończyć twoją smutną konkluzją...
"To doskonała, polityczna okazja, by ośmieszyć Polskę i Polaków, jako idiotycznych bigotów." - tu.
Gdyby to był film słowacki o Słowakach, nawet by się nie zająknął. Chłopak stęka, bo niefajny obraz Polski wypłynął na zewnątrz i został dostrzeżony - to go boli bardziej niż przekaz filmu. Czyli krytyka spoko... oby w ukryciu. Klasyczna dulszczyzna, i nawet Twoje dorabianie uszu tego nie uratuje.
Ale co w tym zdaniu jest nieprawdziwego? Oczywiście, że wykorzystano doskonałą polityczną okazję. Tak samo jak w drugą stronę wykorzystano w Cannes polityczną okazję, by nagrodzić "Człowieka z żelaza". Naprawdę wierzysz, że tego typu imprezy są apolityczne? Krytycy filmowi jeszcze przed przyznaniem nagród pisali, że Szumowska ma wielkie szanse, bo "Berlinale jest festiwalem, gdzie zwraca się uwagę na kontekst społeczno-polityczny filmów, na problemy w nich poruszane. (http://www.tvn24.pl)".
Jaki obraz "wypłynął" tego nie wiem, bo filmu jeszcze nie widziałem. Ty widziałaś? Ale tyle już wiadomo, że nie jest to żaden "obraz Polski", tylko fantazja Małgorzaty Szumowskiej.
Podobno film reklamowo jechał na oszustwie, że jest zainspirowany prawdziwą historią, podczas gdy tę prawdziwą historię wywraca do góry nogami. Piszę "podobno", bo materiałów reklamowych nie widziałem, ale jeśli to prawda to klasycznym przykładem zakłamanej dulszczyzny byłaby wtedy sama Szumowska.
"Naprawdę wierzysz, że tego typu imprezy są apolityczne?" - nie, nie wierzę, że są całkowicie apolityczne, ale nie widzę problemu w docenieniu tego filmu za jego wydźwięk społeczno-polityczny. To nie jest celny cios w najświętsze serce Polski, tylko przyznanie nagrody akurat polskiemu filmowi komentującemu polską rzeczywistość (jak to zwykle bywa w przypadku polskich filmów). Czy przyznając Złotego Niedźwiedzia w 2015 "Taxi-Teheran" chcieli dopieprzyć Iranowi, czy może po prostu spodobała im się wizja twórcza reżysera?
Naturalnie, że chcieli dopieprzyć Iranowi. Cały boom na "krytyczne kino irańskie" to, przepraszam za wyrażenie, pokłosie tego, że USA jednak nie zdecydowały się na zbombardowanie Iranu i postawiły raczej na rozkładanie ich od wewnątrz.
Tak samo jak w 1981 chciano dopieprzyć Rosjanom, więc nagrodzono słabiutkiego "Człowieka z żelaza". Jak by rzeczywiście chcieli docenić Wajdę, to mogli dwa lata wcześniej nagrodzić "Panny z Wilka", które "Człowieka" deklasują pod każdym względem poza jednym: nie da się z nich ukręcić politycznego bata.
Uuu, czyli spisek amerykańsko-niemiecki już. Swoją drogą - irańscy konserwatyści też twierdzili, że film szkaluje dobre imię kraju. Fundamentalizm tak bardzo podobny wszędzie.
PS. Zapomniałeś wspomnieć o "Człowieku z żelaza".
Dlaczego "spisek"? Normalna polityka. W polityce to się nazywa sojusz. No ale NATO pewnie nie istnieje, wojsk amerykańskich w Niemczech nie ma... Tylko oszołomy w to wierzą i ze strachu zakładają na głowy czapeczki z cynfolii.
Twoje zagranie jest cienkie, ale na pewno zgodziłabyś się, że akurat taki PiS to spiskuje i nagradza swoich, a tych, co mu nie pasują ukręca. :-)
I dlatego ponieważ ich gówno obchodzi Iran byli osobną stroną (prócz UE i 5 stałych członków Rady Bezpieczeństwa) porozumienia nuklearnego z Iranem w... co za przypadek... 2015 roku.
Tak więc zupełnie przypadkowo kilka miesięcy wcześniej zachwycili się filmem "Taxi-Teheran", który był tak niesamowity i pomysłowy, że dostałby nagrodę nawet gdyby nazywał się "Taxi-Reykjavík".
No ale sugestie, że chodziło o politykę, to wszystko bzdury, spiskowa teoria dziejów, oszołomy, pisiarstwo i Macierewicz. Prymitywy nie potrafiący zrozumieć, że na Berlinale o nagrodach decyduje wyłącznie wysmakowana wartość artystyczna.
Skompromitowałaś się potężnie tym "Niemcy gówno obchodzi Iran" i jeszcze się odzywasz?
Tupet większy niż u sekty smoleńskiej.
Nie "ponieważ", tylko "w związku z polityką prowadzoną wobec Iranu".
Bo gówno obchodzi. Niemcy, jako członek G7, uczestniczyły na doczepkę do wielkiej piątki ONZ, bez otwarcie wrażego stosunku do Iranu. Jak na dwie strony cywilizacyjnej barykady, ich relacje są relatywnie nienapięte.
Pomijając, że porozumienie zostało podpisane i uznane za sukces dyplomatyczny, więc nagradzanie tego filmu w tym czasie w powiązaniu z tą kwestią byłoby kontrproduktywne. Dostał nagrodę, bo był odważnym manifestem autora względem patologicznej sytuacji społecznej - to jeszcze nie jest szkalowanie kraju na zamówienie.
Dlatego ponownie: Nagroda dla "Taxi-Teheran", ponieważ porozumienie nuklearne. Ok.
Nie zesraj się ze swoim łączeniem faktów. A następnie opowiedz o "Człowieku z żelaza", bo dawno nie było.
Piszesz dalej brednie, a ponieważ już o tym wiesz, Twój główny argument to "nie zesraj się".
W porozumieniu z Iranem nie uczestniczyły żadne "doczepki" z G7 - nie było tam ani Włochów ani Kanady ani Japonii. Natomiast dziwnym trafem Niemcom nie wystarczało uczestnictwo UE (gdzie i tak mają głos niemal decydujący), ale zadbali o to, by jednak tam być. Chociaż nie są mocarstwem nuklearnym. Dziwne to "gówno obchodzenie".
Kiedy "Taxi-Teheran" dostał nagrodę, nie wiadomo było jeszcze, czy porozumienie zostanie podpisane. W tej sytuacji ta nagroda była także takim pozaoficjalnym komunikatem dla władz irańskich, że w razie czego na ulgowe potraktowanie ze strony Niemców niech nie liczą.
USA prowadziły z Chinami dyplomatyczne gry, które potem nazwano dyplomacją pingpongową. Kino też jak najbardziej może być i jest elementem posunięć dyplomatycznych, ale to nie dotrze do osób, którym w głowie głównie gówno i sranie.
Na tym zakończę miłą dyskusję, bo nie mam ochoty czytać, co tam jeszcze po tym gównie i sraniu się pojawi.
Ujmę to najdelikatniej jak potrafię: przy Twoim frywolnym łączeniu faktów w związki przyczynowo-skutkowe astrologia jest nauką ścisłą. Tak jak Twój argument o "Ziemi obiecanej" został na dzień dobry rozjechany przy pierwszego rozmówcę, tak i tutaj Twoje przekonanie o lewackim festiwalu będącym generatorem pozaoficjalnych komunikatów chadeckiego rządu, budzi generalnie politowanie. Strzelasz faktami w poczuciu głębokiego oświecenia, czepiasz się słów i słówek (żałuję wspomnienia o G7, będącego ledwie wyrazem pozycji Niemiec), a w praktyce jedynie potwierdzasz uzależnienie od myślenia spiskowego. Nie wszystko o czym wiesz się ze sobą łączy, serio. Również Niemcy i USA nie prowadzą wspólnej polityki. Do ogarnięcia mózgiem istoty wszechrzeczy jeszcze Ci trochę brakuje, więc chwilowo możesz spocząć i się odmeldować.
Co za zaskoczenie! Potrafisz napisać post bez gówna i srania? W takim razie opowiem.
To, co robisz, to wyłącznie dość prymitywne ustawianie sobie przeciwnika. Masz zero argumentów na swoje tezy, więc usiłujesz sprowadzić do absurdu to, co ja piszę.
A robisz to tak:
"Tak jak Twój argument o "Ziemi obiecanej" został na dzień dobry rozjechany przy pierwszego rozmówcę, "
A naprawdę było między innymi tak:
Rozmówca: "Nikt się nie przestraszył "Ziemi Obiecanej""
Ja: "Oscarowcy się przestraszyli."
Rozmówca: "Możliwe że się przestraszyli",
W każdym razie sam rozmówca jakoś nie zauważył tego rzekomego "rozjechania", a po tym "dzień dobry" wymieniliśmy jeszcze w różnych wątkach chyba kilkadziesiąt postów. W sumie miło. Bez gówien i srania.
Nigdzie nie użyłem słów "lewacki festiwal". Kolejna manipulacja albo masz obsesję. Powtarzam : w bardzo ważnej rozgrywce dyplomatycznej generatorem komunikatów byli nawet pingpongiści. A co dopiero festiwale, konkursy, nagrody. Zresztą każdy kogoś nagradzając, a kogoś ostentacyjnie pomijając puszcza komunikat. I czasem te komunikaty są zbieżne z posunięciami politycznymi.
Jasne "lewacki festiwal" tak nie ma prawa działać, nie, bo nie. Natomiast lansowanie "Smoleńska" przez ludzi z kręgów PiS można chyba bez problemu interpretować jako element polityki. Czy w tym wypadku też napisałabyś, że po prostu "spodobała im się wizja twórcza reżysera"? Twórcza, nie polityczna.
Jeśli chodzi o poczucie oświecenia, to właśnie Ty tu bez przerwy strzelasz głębokim "antyspiskowym" oświeceniem, na dość żenującym poziomie, a jednocześnie sama wtrącasz bezsensowne związki przyczynowo-skutkowe.
Napisałaś, że "Niemcy, jako członek G7, uczestniczyły na doczepkę do wielkiej piątki ONZ". Jako członek G7! A teraz wykręcasz się, że to było "ledwie wyrazem pozycji Niemiec". Dalej jednak nie wyjaśniłaś, czemu ci Niemcy, których rzekomo "gówno obchodzi Iran" (tej swojej kompromitacji już nie odkręcisz) tam się tak bardzo chcieli doczepić, a Japonia czy Kanada, kraje o porównywalnej pozycji - nie.
Nigdzie nie napisałem, że "wszystko" się ze sobą łączy. To kolejna Twoja ustawka. Nigdzie też nie sugerowałem, że Niemcy i USA prowadzą identyczną politykę. Prowadzą w kwestiach podstawowych politykę zasadniczo wspólną i tak będzie na pewno dotąd, dopóki amerykańska broń nuklearna stacjonuje w Niemczech.
Co więcej, właśnie pewne różnice w polityce Niemiec i USA czynią bardziej prawdopodobnym wysyłanie takich komunikatów "poza protokołem". I rzeczywiście, okazało się później, że w wypadku porozumienia z Iranem stanowisko Niemiec nie odbiegało od stanowiska USA.
Ja uważam za bardzo prawdopodobne, że nagroda dla "Taxi-Teheran", filmu nie rzucającego na kolana, mogła być jednym z takich komunikatów. Ty wskutek niesamowitego oświecenia antyspiskowego uważasz to za absolutnie niemożliwe. Nie masz jednak na tę absolutną niemożliwość żadnego argumentu, więc na koniec stać Cię jedynie na ostateczny argument kaprala: "możesz spocząć i się odmeldować".
A na kapralską mentalność nie ma mocnych.
Zdanie-laurka:
>Co za zaskoczenie! Potrafisz napisać post bez gówna i srania? W takim razie opowiem.
Nie wiem co gorsze – stopień naciągnięcia wymówki, czy sam brak szacunku dla własnej konsekwencji.
W efekcie, przyznam Ci szczerze, resztę wypowiedzi spokojnie przescrollowałem bez czytania. Brzmi słabo, ale wczuj się tu w moją sytuację: dlaczego miałbym się oszukiwać, że rozmowa do czegoś prowadzi, jeśli mój rozmówca dobrowolnie udowadnia, że przed postawieniem na swoim nie powstrzymuje go dosłownie nic – nawet kwestia jego własnej wiarygodności? Po co mam czytać mnóstwo słów, które z założenia zamiast sensu niosą jedynie ambicje.
A gdybyś jednak nie wiedział o co mi teraz chodzi... pamiętasz, jak z emfazą imputowałeś mi przekonanie, że "na Berlinale o nagrodach decyduje wyłącznie wysmakowana wartość artystyczna"? Robiłeś to ledwie kilka postów pod tym, jak na Twoje pytanie odpowiedziałem coś absolutnie odwrotnego.
Wtedy przemilczałem, żebyś już odpuścił biednemu chochołowi. Ale teraz przywołuję, bo w takich kwiatkach leży sedno naszego braku porozumienia – ja zaledwie uważam, że mam rację; Ty natomiast tkwisz w *tak głębokim przekonaniu* o swojej racji, że jesteś gotów się w nim i utopić.
Doradziłbym porozmawianie najpierw z samym sobą; ale z drugiej strony można odnieść wrażenie, że to właśnie robisz od początku ;>
Dalej szachrujesz, ale dalej niezręcznie.
"A gdybyś jednak nie wiedział o co mi teraz chodzi... pamiętasz, jak z emfazą imputowałeś mi przekonanie, że "na Berlinale o nagrodach decyduje wyłącznie wysmakowana wartość artystyczna"? "
Tak, napisałem słowa "na Berlinale o nagrodach decyduje wyłącznie wysmakowana wartość artystyczna", ale w kontekście tak jawnie ironicznym i z taką hiperbolą, że trzeba mieć bardzo dużo złej woli, by sądzić, że wszystko to odnosi się literalnie do Twoich wypowiedzi, nie zaś właśnie do Twoich WCZEŚNIEJSZYCH prób ustawienia mnie jako prymitywa od teorii spiskowych.
Przypomnę:
"No ale sugestie, że chodziło o politykę, to wszystko bzdury, spiskowa teoria dziejów, oszołomy, pisiarstwo i Macierewicz. Prymitywy nie potrafiący zrozumieć, że na Berlinale o nagrodach decyduje wyłącznie wysmakowana wartość artystyczna."
Natomiast WCZEŚNIEJ było Twoje:
"Uuu, czyli spisek amerykańsko-niemiecki już."
i ta pyszna odpowiedź na moje pytanie: Dlaczego "spisek"?
"Niemcy gówno obchodzi Iran, tak wprost rzecz ujmując. Dlatego spisek, a nie sojusz."
Dotarło? Czy może dalej spokojnie scrollujesz bez czytania, ale zarazem zaledwie uważasz, że masz rację.
Przecież Twoja zadowolona z siebie bufonada to już prawie kabaret.