Trochę się zawiodłam. Jestem nieuleczalną fanką lat 70-tych i chyba zbyt wysoko postawiłam poprzeczkę. Dla mnie - bez rewelacji, klimatu z tamtych lat w tym filmie nie czuję.
No patrz, przed chwilą napisałem dokładnie o tym samym, a Twój post jakoś mi umknął. Pod względem odtworzenia klimatu lat 60-tych i 70-tych moim zdaniem nie ma sobie równych "The Doors" Oliviera Stone'a.
A mi się wydaje, że film jest w swojej wymowie przewrotny... Nie dostajemy tego na co liczyliśmy... i dlatego podczas pierwszego seansu też byłam nieco rozczarowana... co nie znaczy, że nie było tak jak pokazano na filmie... Sęk w tym, że teraz patrzymy na tamte czasy przez pryzmat czasopism, zdjęć, wywiadów z artystami, itp. Czyli tego co łatwo podkolorować w takim czy innym celu... Film pokazuje to, jak to co tylko sobie wyobrażamy... mogło wyglądać naprawdę ;) Choć musiałam go obejrzeć trzeci raz żeby to zrozumieć ;) Sami tworzymy mity i legendy, wolimy wyobrażenia na temat rzeczywistości niż to jaka jest naprawdę...
Film jest niezwykle nudny, a fabuła nie ma żadnego interesującego wątku, który sprawiłby, że jesteśmy ciekaw co się dalej nastąpi. Obserwujemy ten sam schemat, podróżującej po stanach kapeli z dzieciakiem usiłującym zrobić z nimi wywiad oraz łatwą groupie lat 16 (Kate Hudson l. 21) . Na dodatek nawiązania do lat 70-tych są siłowe i mało klimatyczne.
Ciekawe jakiż to jeszcze film jest oparty na schemacie "podróżującej po stanach kapeli z dzieciakiem usiłującym zrobić z nimi wywiad"? Proszę, rzuć choć kilka tytułów?! Już samo to, że punkt ciężkości jest w filmie przeniesiony na powstawanie artykułu jest nieschematyczne. I jeszcze: "łatwa groupie"?? Ona? Kompletnie nie o to chodziło! Ten film jest świetny!