Historia rozgrywa się na przesyconej magią Bali. Fabuła skupia się na trzech kobietach, które z różnych powodów przybyły na wyspę. Życie tam toczy się pod ciągły akord rytuałów i świat. Wiecznie trwają przygotowania do obrzędów i uroczystości. W tym pozornym chaosie, przy akompaniamencie śpiewów i tańców obserwujemy życie i problemy tamtejszej społeczności. Miłe zaskoczenie.
Zaskoczenie? Kogo jak kogo, ale Ciebie azjatyckie filmy nie powinny mile zaskakiwać, bo należy od nich nieustannie oczekiwać wysokiego poziomu :) A tu mamy do czynienia z bardzo dobrym filmem, który byłby jednak jeszcze lepszy, gdyby nie zawarcie w jego dalszej części zdecydowanego i oczywistego komentarza społecznego. Zazwyczaj jest to dobra rzecz, ale tutaj nie pasowało to trochę do swoiście "mistycznego" klimatu filmu. Jednak mimo to do końca seansu jest bardzo interesująco i dlatego polecam.
Ja właśnie wybrałem ten film skuszony ową zapowiadaną magią. Zaskoczony byłem z tego względu, że nie spodziewałem się ukazania aż takiego bogactwa kulturowego takie tam mamy (np. w początkowych scenach filmy "Baraka" Rona Fricke'a jest świetnie ukazany obrzęd, do jakiego przygotowują się mieszkańcy Bali w filmie Nugroho). Ja z kolei poczytuję sobie owy komentarz za rzecz niezbędną. Dla mnie to duży plus z tego względu, że chociaż, jak słusznie zauważyłeś, burzy ten mistyczny klimat, oferuje jednak coś w zamian - chodzi mi o ukazanie tej drugiej strony. Myślę, że to taka próba pokazania normalności w świecie karnawału, ciszy w chaosie.