Fajowy :) Może i stracił nieco na mrocznym klimacie względem pierwszej 'Ucieczki', za to zyskał na całej reszcie.
Przede wszystkim aktorstwo. W końcu na akceptowalnym poziomie! Nawet Snake jakby nieco lepiej zagrany ;) Muzyka mocna, klimatyczna, nieco wioskowa, ale można wybaczyć. Efekty, no cóż. Nie drażnią :) Niektóre robią wrażenie, a inne bawią niesamowicie :) Ot, choćby scena z surferami. A właśnie... Film jest pełen absurdalnych momentów. Nie wiem, co Carpenter wciągał, ale musiało być mocne. Dla mnie "Escape from L.A." jest tym dla Sci-Fi, czym dla horroru jest "Evil Dead II". Zaś Asha i Snake'a więcej łączy niż dzieli ;)
8/10
A gdzie on ci tak w LA pajacował? W obu częściach Russell grał niemal identycznie tego samego, mocno przerysowanego supertwardziela. Ta sama mina, te same kocie ruchy. Także zdecyduj się, bo albo w obu częściach był 'wkurzonym twardzielem', albo 'brutalnym pajacem'. No chyba, że zmiana stroju tak wpłynęła na twoją ocenę bohatera :)
W pierwszej części ratował prezydenta za cenę własnego życia i choć tylko na życiu mu zalezało, to pierwszy raz na dobre zetknął się z zepsutym półswiatkiem Stanów Zjednoczonych, czymś, co nie było tym, o co walczył. Był wkurzony, że musi przechodzić przez to wszystko, by tylko żyć. W części drugiej znał już ten świat, doprowadzony zresztą na skraj chaosu i choć również walczył o życie to jego zadaniem było, prócz odzyskania niezwykle ważnego urządzenia, ZABICIE córki prezydenta. Przez cały film tylko się wydurniał i strzelał głupie miny, od których stronił w pierwszej "Ucieczce...". Z jego pierwotnej charyzmy zaś nie pozostało nic. Tylko gadał, strzelał i się bił.
"jego zadaniem było, prócz odzyskania niezwykle ważnego urządzenia, ZABICIE córki prezydenta."
I co, zabił ją?
" Przez cały film tylko się wydurniał i strzelał głupie miny, od których stronił w pierwszej "Ucieczce..."."
No tak, w pierwszej ucieczce wystarczyła mu jedna mina. A jak wiadomo jedna głupia mina lepsza jest niż wiele głupich min.
"Tylko gadał, strzelał i się bił."
A w pierwszej części to co niby jeszcze robił? Śpiewał? Tańczył?