Postacie sprzed 45 tys lat mają przycięte wąsiki, pokręcone włosy i opowiadają sobie dawne historie. Po 5 min filmu stop. Pozycja do natychmiastowego zapomnienia.
Przede wszystkim ten film wyglądał na mocno amatorski. Próbowano "budować klimat", ale z miernym skutkiem. No i oczywiście diabeł tkwił w szczegółach. Raczej nie skorzystano z konsultanta naukowego (antropologa), więc wyszło, to co wyszło. Całą fabułę można by streścić w dwóch zdaniach. Rozrywki film mi nie dostarczył, satysfakcji z seansu nie było, natomiast pojawiło się pytanie: po co? Taka rzecz, w takim niechlujnym i amatorskim wydaniu, jakby niepotrzebna.
Antropolog bada człowieka, jego zachowania, zwyczaje, integrację społeczną i kulturową. Archeolog może się przydać, ale to nie do końca to, bo tu nie chodzi o analizę wykopalisk, ale o wiarygodne przedstawienie zachowań człowieka pierwotnego, na tle całej społeczności, gromady, plemienia, rodziny. To dość rozległa dziedzina, ale powiązana ze współczesnymi badaniami np. ludów Amazonii, Sentinelczyków czy ludów z Papui. Dzięki temu można lepiej zobrazować styl życia i zachowania ludzi z okresu tzw. prehistorii. Tutaj twórcy nie wykazali żadnego wysiłku by po naukę sięgnąć.