Naprawdę bardzo słaby film sci-fi, a właściwie to niewiele w nim tego sc-fi, bo tylko akcja na początku dzieje się w 2022 roku. Później główny bohater przeniesiony zostaje do roku 1992 i aż do końca filmu jest w tym czasie. Efekty bardzo słabe, zresztą film ogląda się jak tandetny film produkcji telewizyjnej i aż dziwi mnie, że ten film to produkcja z przeznaczeniem do kin! Głównego bohatera gra tutaj Mark Hammil, znany z roli Luke'a z "Gwiezdnych wojen", ale nic sensownego tutaj nie pokazał. W pozostałych rolach można zobaczyć Rae Dawn Chong (czarnoskóra aktorka znana z "Komando", gdzie pomagała Arnoldowi) a także Brion'a James'a, który zawsze grał czarne charaktery i podobnież zagrał tutaj, gdzie wcielił się w kandydata na prezydenta chcącego zawładnąć nad całym światem. On swoją facjatą już potrafi przestraszyć albo wprowadzić w odpowiedni klimat grozy. Jednak zagrał tutaj bardzo słabo i nie było go zbyt wiele razy na ekranie.
W ogóle film jest jakby niedorobiony. W każdej scenie widać niski budżet. A już totalnie mnie rozwalił moment, gdzie Mark Hammil i ta murzynka uciekali rosyjską Ładą Niva.
Z podobnych filmów polecam "Timecop" z Jean-Claude Van Damme'm, który powstał rok później, w 1994 roku - możliwe, że twórcy inspirowali się właśnie "Time Runnerem"? Niestety "Uciekiniera w czasie" oceniam maksymalnie na 3/10. Zdecydowanie strata czasu. Gdyby cały film był taki jak jego początek to może byłby lepsze, a tak to kolejny sci-fi, który zamiast dziać się w przyszłości to jego akcja osadzona jest w teraźniejszości, ze względu na niski budżet filmu.