Ludzie piszą tu o świetnym ostatnim zdaniu. Stwierdzenie, że "największy akt miłości to ten, który najtrudniej wykonać", w połączeniu z aktem eutanazji (de facto było to zabójstwo), wygląda naprawdę infantylnie i tylko obniża ocenę i tak średniego filmu.
W zestawieniu z "eutanazją" dokonaną przez Frankiego Dunna na Maggie Fitzgerald w "Za wszelką cenę" ten film wpada w najgłębsze odmęty sztuki filmowej. Scena z dobiciem ciężko chorej córki nie jest ani przekonująca, ani nie wywołuje zrozumienia.
Poza tym pomysł na film z psychiatrą obdarzony darem jasnowidzenia okazał się pomysłem chybionym. Bo ani to thriller, ani dramat, ani film sensacyjny.
Poniżej przeciętnej. Nawet aktorstwo Hopkinsa nie ratuje całości.