(...) Postaci uśmiercane są w dość makabrycznych okolicznościach, ale nie wszystko pokazywane jest z voyeurystyczną manierą, a to wywołuje poczucie niedosytu. Tożsamość morderczyni, inaczej niż we wcześniejszych „Ulicach strachu”, od początku jest całkowicie znana – reżyserka Mary Lambert nie raczy nas żadnymi niespodziankami. Nawiedzająca bohaterki truposzka niemal zawsze składa swoim ofiarom wizytę w workowatej koszuli nocnej, a jej aparycja aż zanadto podobna jest do tej, którą mogą pochwalić się straszydła z okołomilenijnych J-horrorów. Pretekstową i odtwórczą fabułę skomponowano, wzorując się na lepszych filmach. W efekcie powstał projekt, który chce być historią o duchach, ugrzecznionym teen slasherem oraz kinem zemsty jednocześnie. Punkt wyjścia dla wydarzeń ekranowych został żywcem wyjęty z „Balu maturalnego II”, gdzie królowa studniówki Mary Lou Maloney powraca zza grobu, by pomścić swoją przedwczesną śmierć. (...)
Pełna recenzja: #HisNameIsDeath