Oglądając ten film miałam nieodparte skojarzenia ze Zmierzchem...w zasadzie historia jest podobna, i tu i tu głównym wątkiem miłość między dwoma przedstawicielami powiedzmy, odmiennych gatunków istot ...
Underworld jest jakby tym, czym oczekiwałam po Zmierzchu: chciałam, aby była to historia miłosna, trochę jednak mroczna ze względu na wampirowaty charakter Edwarda... a tu proszę... Underworld niespodziewanie wpisał mi się idealnie w tę konwencję :) było i mroczno, i z uczuciem i o to chodzi:D
podsumowując Zmierzch jest opowieścią przyjemną dla wszystkich hot 16-nastek, a Underworld jego mroczeniejszą, odmianą :)
na koniec dodam, że w odbiorze Underworlda przeszkadzała mi trochę postać Vicotora, ponieważ aktora Billy'ego Nighty'a znam głównie z roli w "Love Actually", gdzie grał kompletnie inną postać... :P